Hmmm, może powinnam tej wiosny pokazywać same maseczki przeciwwirusowe w wersji DIY, ale jakoś jeszcze ani jednej nie uszyłam, choć przyznaję, w domu obiecałam, że to zrobię, stworzę jakieś wypasione w kosmos, jedwabne maseczki dla młodych i starych. Na tym się skończyło. Chwilowo na półce leżą maseczki z apteki kupione za zabójczą cenę i osobiście unikam ich jak ognia, bo źle je toleruję i jeśli taka maska ma mnie udusić, to co mi tam koronawirus.
Wzięłam sobie ostatnio do ręki "Kocham szycie" wydawnictwa Burdy i postanowiłam coś uszyć. moim skromnym, ciut złośliwym zdaniem, to gazetka (no, dobra, czasopismo) zupełnie przeciętna, mimo naszpikowana uwagami polskich projektantów. Same modele - workowate, nietwarzowe, wystylizowane jak w Pani Domu z wczesnych lat 90. Tu należy patrzeć tylko i wyłącznie na rysunki techniczne, żeby się nie zniechęcić. Kupiłam parę numerów, ale ekscytacji nie było. Chyba nie tylko ja nie poczułam mięty, bo numer 2/2020 ma być ostatnim w historii. Ktoś będzie płakał?
Na pożegnanie postanowiłam uszyć z tego numeru sukienkę z falbaną, model 113 ze strony 7. Akurat ta stylizacja nie wygląda tragicznie na modelce, kiecka wygląda bezpretensjonalnie, a poza tym falbanki są super. Do marszczeń mam słabość nie od dziś, a takie zdobienie przodu to mój prywatny hit od kilku ładnych miesięcy. Wykrój jest bardzo prosty i serio nie mam pojęcia, dlaczego dostał aż cztery kółeczka na pięć w skali trudności. Nawet główki rękawów nie wymagają wdania! Rozcięcie z tyłu też można sobie odpuścić, bo otwór na głowę jest wystarczająco duży.
Do szycia wzięłam jakąś zalegającą dzianinę punto, którą kupiłam przed potopem i która okazała się skuchą, bo sprzedawca był małym kłamczuszkiem i nie opisał rzetelnie składu. Wiskozy i czegokolwiek pochodzenia naturalnego tu nie ma, jest za to rasowy poliester, na którym można połamać wszystkie szpilki. Idealny materiał na eksperymenty. Jakoś nie wierzyłam, że wykrój będzie idealny i sukienka miała być testem generalnym (ale z dużą szansą na noszenie).
No i wyszedł mi twór na kształt habitu. Z falbanką. :D No ja nie wiem. Co to za wykrój, jeśli kroję rozmiar 34 i nadal mam wór pokutny? Model jest szeroki i mocno odstaje na plecach, jest idealny do noszenia plecaka pod spodem. Nie wiem, jakim cudem leży tak gładko na modelce. Choć paradoksalnie, po przymierzeniu nie ma totalnej tragedii. Jest taka mała tragedyjka. ;)
W wykroju nie zrobiłam zmian. Przy szyciu ominęłam rozcięcie z tyłu i zmieniłam wykończenie rękawów. Zamiast wciągać gumkę, zrobiłam po trzy zaszewki. Trochę mi brakuje jednak prawdziwych mankietów, bo obecne wykończenie jak i te zaplanowane przed wydawcę wyglądają biednie. Poza tym standardowo zrobiłam kieszenie (ubranie bez kieszeni się nie liczy).
Ale falbanka jest super!!!
Dla tej falbanki postaram się coś pokombinować i uszyć drugą sukienkę, poprawioną, lepszą, piękniejszą i w ogóle. I obym zdążyła z nią do lata. :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń