Najlepiej, kiedy dużo się dzieje... taaak, ale najgorzej, jeśli się tak powie w złą godzinę! Na ten rok, pod względem "dziania się", zdecydowanie nie mogę narzekać. Jedno jest pewne - jeśli myślimy, że nic już się w życiu nie wydarzy, a przyszłość rysuje się jako prosta droga, to takim myśleniem kusimy los, żeby dał nam pstryczka. I wtedy robi się ciekawie.
Ale w ogóle to miało być o wzorze na sukience. Dajcie mi coś pstrokatego, to zaraz będę uradowana jak sikorka na widok kawałka słoniny. Ta wiskozowa dzianina spełnia całkowicie potrzebę szaleństwa, dzieje się na niej duuużo. :) Kiedy wybierałam ją w Jazz&Silk, chłonęłam wzrokiem barwne plamy i tak byłam nimi zaaferowana, że oczywiście nie zauważyłam, że deseń ma wyraźne pasy. Sprawa wyszła na jaw, kiedy podczas krojenia sukienki od razu okazało się, że mamy do czynienia z całkiem dużym raportem i niestety - albo wymyślony projekt pójdzie do zmiany, bo po prostu w oryginale nie zmieści się na kuponie, albo utnie się części byle jak, albo osoba odpowiedzialna za zakupy (.... no ja, niestety) wyskoczy z kasy na dodatkowy kawałek materiału.
No i... osoba odpowiedzialna za zakupy (...tak, ja...) z tej kasy wyskoczyła. Bo opcja cięcia "jak leci" bez zachowania nieszczęsnego raportu groziła poważnym konfliktem moralnym a zmiana projektu zaburzeniem równowagi życiowej.
Wykrój częściowo pochodzi z Burdy Szycia Krok po Kroku. To ten sam model co niebieska sukienka z Rzymu., zmieniony jest tylko dół. Wykrój ten trzaskam już po raz siódmy, od miesięcy nic innego nie szyję, już zaczynam mieć mdłości na jego widok, ale co poradzę, że jest taki wdzięczny do szycia? I niewiele trzeba, żeby całkowicie zmienić jego charakter, a do tego dobrze wygląda zarówno w dzianinie, jak i w tkaninie. Wiskozowa dzianina daje najdelikatniejszy efekt, zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcia - falbana na dole ma obwód, bagatela, 3 metry, a w ogóle tego nie widać.
A teraz kilka słów o skręcaniu się szwów w ubraniach z jerseyu. Ogólnie wychodzi na to, że problem wygląda inaczej w zależności kogo się o niego spytamy. Dlaczego szwy się skręcają? Dziewiarz powie, że to wina szyjących. Wykończalnik powie, że wina dziewiarza. Czy ktoś nie powinien pociągnąć do odpowiedzialności także przędzalnika?
Pytałam o to mnóstwo bardzo mądrych osób, ale także sama obserwowałam, jak się przędzie nici, jak się dzieje jersey, jak się wykańcza dzianiny, a na koniec sama takie dzianiny szyłam. I myślę, że krawcowe są tutaj najmniej odpowiedzialne za złą jakość odzieży. Popularne przekonanie, że szwy się skręcają, bo nie tnie się prosto wykrojów, to bujda na resorach. Przecież gdyby tak było, to żadna odzież z dzianiny nie trzymałaby prostych szwów! A przecież tak nie jest - moja pstrokata sukienka jest prosta jak archetyp linii prostej. A bywalcy Facebooka pamiętają, jak się zżymałam nad innymi dzianinami, które były krzywe jeszcze przed jakąkolwiek ingerencją nożyczek.
Dzianina to efekt wieloetapowej, włókienniczej pracy. Na każdym etapie coś może pójść nie tak, a kolejne mogą czasem (celowo lub nie) zakrywać błędy poprzedników. Może być kiepska przędza. Mogą wyjść błędy na dziewiarkach. W przypadku jerseyu są to zazwyczaj dziewiarki cylindryczne, dzianina z nich schodzi w formie rękawa. W takich dziewiarkach nitka zawsze ciągnie w jedną stronę, więc w sumie trudno się dziwić, że potem dzianina też się skrzywia w jedną stronę. Aczkolwiek nie powinno tak być, nie siedzę w temacie, ale jestem pewna, że są sposoby na zapobieżenie takim przeciągnięciom. A jeśli nie wyjdzie? No to mamy wykańczalnictwo, mechaniczne, termiczne, chemiczne. Stabilizuje się dzianinę na przeróżne sposoby. Tutaj też może coś pójść nie tak. Bo na przykład panowie na maszynie wykończalniczej "pracują od 30 lat i wiedzą lepiej jak coś dogrzać". Bo "tak się zawsze robiło". A czasem np. nie można po prostu dogrzać dzianiny, kiedy przędza za słaba. I wracamy do początku.
Czy wobec powyższego, krzywe szwy to na pewno wina krawcowej? Nie. Z mojego doświadczenia wynika, że można szyć wszystko, a dzianina się skręci, albo nie skręci. Zazwyczaj wychodzi to zaraz po dekatyzacji.Wyprana dzianina odsłania wiele swoich wad. Rządki i kolumienki przestają trzymać kąty proste względem siebie (czasem to widać jeszcze przed praniem!). Jeśli będziemy próbować ją prostować, to po kolejnym praniu i tak wróci do swojej zwichrowanej formy. Ja, kiedy trafiam na taką dzianinę, po prostu odpuszczam i kroję ją taką krzywą, decyduję tylko, czy trzymać się np. linii nadruku czy linii rządków. Oczywiście jest to nie do końca zgodne ze sztuką krawiecką, która każe się trzymać linii prostej kolumienek (czyli tej wzdłuż dzianiny). Ale to działa i szwy po praniu pozostają już proste a ubranie trzyma fason.
Podsumowując, krzywe krojenie nie powoduje krzywych szwów. Odsłania tylko błędy producentów.
Nooo, wygadałam się. :D