poniedziałek, 29 stycznia 2018

Koronkowy początek roku





Wszyscy już pewnie zrobili podsumowanie starego roku i listę postanowień na nowy rok, a u mnie pustki. Nie, żebym nie miała o czym pisać, mam. Nie, żebym nie miała o czym pisać, mam. Tylko często przychodzi mi na myśl, że brakuje tu, w internecie, miejsca dla mnie. Nie szukam taniej popularności. Nie mam zamiaru sprzedawać bloga za lajki i zmieniać się pod dyktando trendów. Blogerzy stali się niewolnikami cyferek. Ilości wyświetleń, komentarzy, polubień na Fejsiku. A gdzie się podziała bezpretensjonalna radość tworzenia? Każdy chce uchodzić za eksperta, produkując porady, tutoriale, marząc o współpracy z jakąś znaną firmą. Bloger-człowiek zmienia się w blogera-tubę sponsorów. 
Nie lubię też na blogach takiego lukrowanego dobrego humoru i optymizmu kojarzącego mi się z sesjami u coacha, który każe być zawsze kreatywnym, widzieć szklanki do połowy pełne i absolutnie każdy błąd pokazywać jako szansę nauki na przyszłość. Chciałoby się zapytać, czy przypadkiem bloger nie zażył przed pisaniem posta środków poprawiających nastrój.  Ale może to ja mam problem z nieustającą dysforią, nie wiem. :)




Miniony rok był ciężki i bardzo intensywny. Chyba jestem z niego zadowolona. Uszyłam zaskakująco dużo rzeczy, zważywszy że wcale nie miałam na szycie dużo czasu, a nieraz nawet maszyny pod ręką zabrakło (na wyjazdach, zaplanowanych i nie). Nie wszystko jest udokumentowane na blogu. Tworzę ubrania i chodzę w nich, ale jakoś umykam zdjęciom. :) 

Za to kupowanie tkanin i dzianin idzie mi fantastycznie! Ze Szwecji przywiozłam zbiory zahaczające o granice zdrowego rozsądku, ale i tak potem dołożyłam do nich pamiątkę z Mariboru i mnóstwo zdobyczy z polskich sklepów. Myślę, że większość osób po zobaczeniu rozmiarów mojej kolekcji zemdleje. :D Możliwe, że i jak w końcu poczułam lekki przesyt. Do czasu, gdy odkryłam łódzkie koronki.




Jak na obdarzoną uczuciem lokalnego patriotyzmu łodziankę, wykazałam się niezłą ignorancją nie znając wcześniej firmy Fako. Chociaż nie, kojarzyłam nazwę, ale bardziej z klasycznymi firankami, których obecność w moim życiu skończyła się wraz z pożegnaniem mojego domu rodzinnego. :)  A zakład tymczasem istnieje  od kilkudziesięciu lat i produkuje nie tylko firanki, ale także niesamowite koronki odzieżowe, które są tak fajne, że  ponoć można je nawet zobaczyć na wielu naszych celebrytkach, a także podejrzeć w modowych pismidłach. I ja o tym do grudnia nie miałam zielonego pojęcia! Ale jak już nabrałam pojęcia, to natychmiast zaopatrzyłam się w kilka wzorów (a jest ich setki, życia by nie starczyło, żeby je wszystkie przeszyć). I te oto koronki są prawdziwymi bohaterkami pierwszego posta w 2018 roku. Czy nie są ładne? Choć puryści surowcowi będą kręcić nosem, bo to czysty poliester. Zawsze można dodać naturalną podszewkę, a przynajmniej kolor nie będzie zbyt szybko płowieć. :)




Postanowień noworocznych nie robię, aczkolwiek z tych koronek chcę coś uszyć, nie mogą zalegać w nieskończoność w pudłach. Muszę tylko znaleźć odpowiedni fason i coś pod spód - może w tym samym odcieniu, a może kontrastowym? Zobaczymy. :)

A inne postanowienie, z którym noszę się od dawna, więc trudno je podciągnąć pod styczniowe rezolucje, to zmiana nazwy bloga. "Tfurczy" pisany z błędem przestał już dawno mnie bawić, zresztą czasem wbrew intencjom był brany na poważnie i to było zupełnie bez sensu. Bo co za twórczość tu prezentuję, żeby o TWÓrczości gadać? To jest taka "tfu" tfurczość, eee twórczość. Ale dowcip się przejadł i pojawi się nowa nazwa. Nie wiem jaka. Nie mogę się zdecydować. :) Ale jak się pojawi, to się nie zdziwcie, to będę nadal ja. :)



7 komentarzy :

  1. Koronki bardzo ładne ale niestety moja maszyna nie lubi cienizn ogólnie i muszę się sporo namęczyć żeby coś przeszyć. Często bywam w Łodzi ale firmy od koronek nie znałam. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nawet nie wiem, czy umiem koronki szyć :) Ale co tam, najwyżej uszyję po swojemu ;))) Zakład i jego koronki są mało promowane, a wielka szkoda. Nawet mają sklep firmowy na Kaczeńcowej, tylko że z samymi firankami.

      Usuń
  2. Nie jestem purystką surowcową - koronki bajeczne, podzielam i rozumiem ich zakup. Zgadzam się tez z pierwszą częscią wpisu. Blogosfera to czasem wielkie TWA, albo parcie na reklamę i maksymalną popularnosć. A szkoda. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu w przypadku ażurowych materiałów argument o braku przewiewności poliestru nie ma uzasadnienia, więc co szkodzi go użyć. :) Kiedyś miałam propozycję współpracy z jedną firmą, ale z góry zastrzeżono sobie brak krytyki, więc dałam sobie spokój.

      Usuń
  3. Cześć,
    Z koronkami życzę powodzenia. To są wymagające bestie. :)
    A co do optymizmu na blogach, cóż może masz rację - często blogerzy wydają się idealni. Nie mają problemów, złych dni itd. Z drugiej strony ja też nie chwalę się na prawo i lewo, że kilka osób z mojej rodziny ciężko choruje i zamiast szyć, spędzam każdą chwilę jeżdżąc po szpitalach. Mało kto będzie zainteresowany taką informacją. Ludzie nie chcą słuchać, że innym życie wali się na głowę i pomagać. Chyba takie mamy czasy.
    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to kwestia prawdziwości, pozostania sobą. Przykro mi, że masz ciężkie chwile w życiu. Ja też nie piszę o wszystkich problemach, to chyba nie jest konieczne i potrzebne. I też miewam czasem chęć, żeby w internecie stworzyć lepszą wersję siebie :) Ale na dłuższą metę chyba bym nie dała rady żyć w takim cukierkowym świecie. Myślę, że mam swojego bloga tak długo dlatego, że nie muszę dla niego wtłaczać się w nie swoje ramy. Właśnie mija 8 lat, szok. :)

      Usuń
    2. Właśnie, trzeba pozostać sobą. Np planuję napisać notkę o tym, że w sumie jestem za gruba i nie za bardzo ładna, ale nie rusza mnie to za bardzo. :)
      Powodzenia w dalszym tworzeniu swojego kawałka świata w tym internecie!

      Usuń