wtorek, 1 sierpnia 2017

"Ohlssons, prawdziwy sklep z tkaninami"





Tekstylia to w moim domu jedna z najbardziej praktycznych pamiątek z podróży - skoro jestem włókiennikiem i do tego szyję i dziergam, to różnorodne szmatki zawsze się do czegoś przydadzą. Materiały szwedzkie, nawet jeśli jak wszystko inne zostały wyprodukowane w Chinach, są zazwyczaj mocniejsze, szlachetniejsze, grubsze. Dlaczego? Kiedyś znajomy, który prowadził tekstylny interes w Polsce, powiedział, że ludzie patrzą przede wszystkim na cenę - ma być jak najtaniej! A jeśli tak, to nie ma cudów, okrojenie ceny skończy się okrojeniem jakości. W Szwecji ceny są wysokie i być może łatwiej zmieścić w nich wyższy koszt wytworzenia. Z drugiej strony, na rynku tkanin z metra nie ma dużej konkurencji, więc teoretycznie można by sprzedawać chłam. Tymczasem chłamu nie ma. Może Szwedzi po prostu lubią porządne rzeczy i nie przyszło im do głowy kombinować na tym polu?

Sklep Ohlssons odkryłam kilka lat temu, przypadkiem, bo witryna zapowiadała sklep z pościelą. W środku znalazłam raj dla tekstylnego świra. Od tego czasu podczas każdego pobytu staram się coś wyłapać dla siebie. Można trafić na dobre przeceny, wtedy cena niektórych materiałów zrównuje się mniej więcej z polską, więc nie ma tragedii finansowej. Czasem jest jeszcze taniej, szczególnie podczas letnich i zimowych wyprzedaży. Dodatkową gratką jest dział z resztkami na wagę, przy czym resztki oznaczają kawałki nie mniejsze niż 1 metr i wtedy jednostkowy koszt zakupu w przeliczeniu na złotówki może być nawet poniżej 10 zł. Mówimy o pełnowartościowym towarze, oczywiście! I znów wraca pytanie, jak Szwedzi kalkulują swoje ceny... ;)

No dobrze, to teraz przejdźmy do moich łupów.





Najbardziej lubię przeszukiwać cienkie tkaniny sukienkowe ze względu na wzory i kolory. Grzebanie w feerii barw i miękkości nowoczesnych tkanin jest po prostu przyjemne, choć to przede wszystkim poliester. Ale jaki! Staram się łapać krepy, bo przepięknie się układają, ale innymi też nie ma co gardzić. W Polsce zgromadziłam już pewien zapas (i boję się coś z niego uszyć i nie daj Boże popsuć... hmm). Teraz dokupiłam kolejne widoczne na zdjęciu poniżej: splotu tkaniny po lewej nie rozszyfrowałam, jest jedwabista w dotyku, ale ma jakąś delikatną, krepową chropowatość, ledwie zauważalną. Jest jej ogromna ilość, więc skończy najprawdopodobniej jako sukienka maxi.




Tkanina z prawej to typowa krepa. Zastanawiałam się tydzień nad nią, ale kolorystyka w końcu mnie przekonała, bo chyba mi nieźle w cytrynowo-limonkowych odcieniach. ;) W zbliżeniu widać lepiej jej nieregularną strukturę.





Zwyczajna dzianina bawełniana, jednostronnie drapana. Gruba. Wzięłam ją, choć w Polsce pewnie gdzieś w sklepie internetowym znalazłaby się podobna, ale tu mogłam zobaczyć na żywo, co biorę. Uszyję z tego sukienkę, w której prawdopodobnie umrę z gorąca, chyba że wysiądzie zimą ogrzewanie. Nie no, serio, dla takiego antyfana ubierania na cebulkę jak ja grubsza sukienka pozwala uniknąć zimą kłopotliwych, dodatkowych warstw odzieży.




Dzianinowa koronka, również grubsza. W rzeczywistości jest ciemniejsza i chyba wpada lekko w brąz. Nie byłam do niej przekonana, bo wyglądała w sklepie na spraną. Nie jest mocno przezroczysta, raczej mięsista i gdyby zechcieć uszyć z niej bluzkę, to można by było obyć się bez podszewki. Do sukienki lub spódnicy jednak przyda się jakiś spód, może w podobnym odcieniu albo dopełniającym? Może z błyszczącej satyny?






Cienka dzianina lewoprawa z bawełny. Czyli jersey (lub dżersej). Czarno-szaro-granatowa i z podejrzanym połyskiem. Ciekawa jestem, skąd to lśnienie, ale zdziwiłabym się, gdyby pochodziło od procesu merceryzacji. Ale gdyby tak było, to byłoby super, bo bawełna merceryzowana to to, co tygryski lubią. :) Po co mi targać ze Szwecji zwykły jersey, jeśli w Polsce jest go zatrzęsienie? Ano, nie mam zaufania do tego polskiego. W czym jest problem? W skrzywiających się szwach w gotowych ubraniach. Proszę nie wierzyć, że skrzywione szwy to skutek cięcia  wykroju po skosie. Gdyby tak było, nie można by szyć żadnych ciuchów składających się z części innych niż prostokąty. Słynne skrzywiające się szwy w tiszertach to wina samej dzianiny. Dlatego jersey staram się kupować w zaufanych sklepach internetowych lub po obejrzeniu go na żywo. Staram się obejrzeć ułożenie oczek w dzianinie - to ono odpowiada za skręcanie szwów. Często oczka są na tyle malutkie, że bardzo trudno je niestety ocenić - wtedy trzeba zaryzykować albo po prostu odpuścić zakup.




Zagniecenia wcale a wcale mi się nie podobają, ale ten kupon leżał długo skłębiony wśród innych kawałków i mógł się pognieść. Mam nadzieję, że po praniu nabierze ogłady. :) 




Wszystkie powyższe materiały wykonane są ze zwykłych, "klasycznych" włókien, ale w Ohlssons jest też kilka tkanin z modalu i cupro. Szukałam czegoś z włókien lyocell, ale nie znalazłam... Wszystkie te włókna (modalne, cupro i lyocell) to kuzyni włókien włókien wiskozowych, różnią się sposobem wytwarzania. W przypadku włókien typu lyocell, których nazwa handlowa to tencel, ubrania z nich wykonane opatrywane są etykietką "ekologiczny", bo produkcja mniej obciąża środowisko niż w przypadku wiskozy. Chciałam sprawdzić, jak się noszą - niestety nie znalazłam nic odpowiedniego. Może następnym razem. :)




P.S. "Ohlssons, prawdziwy sklep z tkaninami" to tłumaczenie hasła reklamowego sklepu ("en riktig tygaffär").
P.S.2. Mają sklep internetowy, ale wysyłają tylko na teren Szwecji...  Trochę szkoda.


4 komentarze :

  1. Lubię, jak się dzielisz wiedzą materiałoznawczą :) Dziękuję!
    A ideę suwenirów hobbystyczno-zawodowych bardzo popieram, także czynem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co fajnego zwozisz do domu ;)

      Usuń
    2. Zwykle włóczki lub książki (różne: z wzorami, inspiracjami...).

      Usuń
    3. Piękne suweniry bez dwóch zdań :)

      Usuń