Wyprowadziłam nowe spodnie na spacer i pozwoliłam im zrobić parę fotek. Dawno już nie szorowałam chodników nogawkami, całkiem wesoło było, szczególnie, gdy z nieba zaczęła kapać mżawka i zrobiło się mokro. :) Pełnia radości pojawiła się, gdy odkryłam, że moje śliczne, niedekatyzowane przed szyciem dżinsy farbują... i że wilgotne krawędzie nogawek zabarwiły mi stopy na niebiesko.
Aire i tęczowa zebra
I znów Aire i tęczowa zebra. :D
Nie jestem pewna, czy powinnam pokazywać te dżinsy już teraz, bo jak wspomniałam w poprzednim poście, zostawiłam w nich odrobinę luzu na poczet ich skurczenia po pierwszym praniu i widać parę niepotrzebnych zmarszczek tu i ówdzie. Mam nadzieję, że wszystkie wkrótce znikną, bo szczerze nie wyobrażam sobie poprawiania podkroju, gdzie wszystkie szwy zostały wykonane tak, żeby portki nie popruły się nawet po Armagedonie. Te dżinsy mnie przeżyją, to pewne.
P.S. W Łodzi trwa właśnie Łódź Street Food Festival. Byłam, najwięcej jest niestety burgerów, ale można zjeść też coś indyjskiego, hiszpańskiego i ukraińskiego. Wszędzie dzikie tłumy! Wpadłam po smakołyki do stoiska restauracji Krym i uciekłam czym prędzej w inne miejsce miasta. Ale imprezę polecam.