Ile nitek, fuj.
Ile czasu można wykańczać zwykłe dżinsy? Odpowiedź brzmi: dopóki ten konkretny, szyty fason nie wyjdzie z mody. Tą sarkastyczną myślą obdarzam się w niedzielny wieczór od kilku tygodni, kiedy po raz kolejny nie udało się wyciąć głupiego paska, wszyć go, a następnie podwinąć nogawek.
Tkanina dżinsowa przyjechała do mnie od ulubionego sprzedawcy z Brzezin. Zachwalał ją, jako równą jakościowo dżinsom najlepszych marek i w zasadzie nie mam się czego uczepić, materiał na żywo wygląda bardzo dobrze. Krojenie bajka. Szycie - nooo, gdybym się nie uparła, że chcę wszystko szyć nićmi o grubości 70 (też z Brzezin), to poszłoby znacznie szybciej. Musiałam się dłuższą chwilę dogadywać z maszyną, jakich igieł chce. Wcale nie dedykowanych do dżinsu, ha, ha. Powiedziała mi wprost: ścieg prosty bardzo proszę, uszyję na igłach do dżinsu, ale jak chcesz ten mój śliczniutki ścieg owerlokowy to daj mi coś specjalnego. ^^
Dałam, co miałam nie dać. Dla gwiazdy wszystko. :) I z tego wszystkiego zapomniałam, że chciałam stębnować innym kolorem i nićmi 30 (z którymi Horajzon się lubi) i pojechałam wszystkie szwy ozdobne nićmi bazowymi. I dobrze, nie wiem, czemu miałabym usilnie imitować spodnie sieciówkowe. Zszyłam wszystko, przyszyłam kieszenie, nie odpuściłam nawet tej małej kieszonki z przodu. Ostatni był rozporek i na tym prace się skończyły. Rozporek zanudził mnie na śmierć! Mój pierwszy raz z szyciem rozporka odbył się, kiedy miałam jakieś 13 lat i wtedy nikt mi nie powiedział, że to trudny element, więc udało się od razu. Tym bardziej teraz nie miałam z tym kłopotu. Jest to po prostu żmudna czynność i tyle. Przed kolejną, wszywaniem paska, uciekłam więc mentalnie i noszę się od tej pory z wyrzutami sumienia (zamiast z nowymi portkami na tyłku, cóż...).
A skoro już sobie dokuczamy, to kolejne pytanie. Po co dobiera się kolorystycznie nić do szytej odzieży? Odpowiedź: po to, żeby przy pruciu, szczególnie ciemnych rzeczy, oczy wypłynęły od wpatrywania się w szew.
Match perfection ^^
Leżała u mnie drapana dzianina wełniana (nie! to nie dresówka). Zapadł nad nią wyrok, że stanie się kardiganem z eksperymentalnego wykroju. Nici znów miały przyjechać z Brzezin i przyjechały, ale zupełnie inne odcienie niż chciałam. No to pojechałam do Polimexu. Na miejscu okazało się, że zapomniałam wziąć szmatki do porównania barwy. Cóż, musiałam polegać na pamięci. I udało się! Głupi ma szczęście. :) Oczywiście kardigan powstanie, dopiero gdy skończę dżinsy. Ha, ha.
Igły. Skoro już byłam w Polimexie, skusiłam się na nieznaną mi markę. Altek Beissel, znany dawniej jako Altek Lammertz, to marka niemiecka i oczywiście chwaląca się niemiecką jakością. Jednocześnie przyznaje się, że produkcja igieł odbywa się w Indiach. W ten sposób podobno chce udostępnić "niemiecką precyzję" szerszemu odbiorcy, bo wiadomo, produkcja jest tam tańsza. Moim skromnym zdaniem to typowa mowa marketingowa i nie przemawia do mnie to, że w FAQ przytacza się "inne niemieckie marki", które również przeniosły produkcję do Indii, tym bardziej, że dodaje się "ale udają, że mają nadal niemieckie produkty". Jeśli już udajecie, to wszyscy. Nie ma co dorabiać filozofii w przenoszeniu produkcji do Azji, naprawdę.
Tak czy owak, kupiłam na próbę dwa rodzaje igieł Beissel. Do skóry i typu microtex, czyli o zaostrzonym czubku. Na oko wyglądają normalnie, mają jedynie dziwne oznaczenia barwne na kolbach, które chyba oznaczają różne grubości. Dla porównania Schmetz kolorami oznacza typy igieł. Beisselowskie oznaczenia wyglądają dość niechlujnie (są jakby niedomalowane), ale tym się nie szyje, więc już nie narzekam.
Beissel dołącza do czterech marek, które używam na co dzień we wszystkich moich maszynach.
- Schmetz - najbardziej popularne i godne polecenia. Przez długi czas używałam tylko ich, po zakupie nowej maszyny zauważyłam, że woli chyba inne igły, ale tym nie mam naprawdę nic do zarzucenia, a do tego w Polsce łatwo kupić przeróżne ich odmiany. Schmetz również produkuje w Indiach.
- Organ - szyję przede wszystkim na maszynach Janome i mam wrażenie, że te igły najlepiej się z nimi dogadują. Zdaje się, że igły dodawane do nowych janomek były produkowane właśnie przez Organ, obecnie nie jestem pewna, bo Janome wprowadziła własną markę igieł (może tylko obrandowała te same, co kiedyś).
- Falk - pod tą marką można kupić w Szwecji przeróżne rzeczy do szycia i robótek ręcznych. Miałam bardzo fajne nici Falk, kupowane w hipermarkecie, gładkie i mocne. Igły też się dobrze sprawują, aczkolwiek podejrzewam, że to również obrandowana produkcja azjatycka. Pewnie nie są dostępne poza Skandynawią, ale tam są dobrą alternatywą dla droższych marek.
- Groz-Beckert - odkryłam je kilka lat temu w sklepie internetowym i bardzo polubiłam. Dorównują jakością igłom Schmetz i Organ a bywają tańsze. Podobno również produkuje się je w Azji.
Tak swoją drogą, igła igle nierówna. Trzeba pamiętać, że choć wszystkie są produkowane ze stali, to stal może mieć różne stopnie twardości, czyli mieć różną podatność na uszkodzenia - wygięcie czy złamanie. Z moimi igłami przez ostatnie osiem lat miałam tylko dwa "wypadki" - jedna złamana igła i jedna wygięta. Ach, i chyba jedna stępiła się o płytkę ściegową... nie, to była ta sama, co się wygięła... w każdym razie te igły to mocne zawodniczki, nie tępią się zbyt łatwo i pomagają realizować różne szalone pomysły. Trzeba pamiętać, że czasem najlepsza igła to ta dedykowana do czegoś zupełnie innego. Jak wspomniałam na wstępie, Horajzon nie chciał obrzucać dżinsu igłami do dżinsu, niezależnie od ich grubości. Chciał igły z dużym oczkiem - typu topstitch. Bywa, że dzianinę szyję igłami do stretchu. A hafty to już zupełnie inna historia, tam łamię wszelkie przepisy, haftuję nićmi nie do haftu i igłami uniwersalnymi. Zasadę mam jedną - słucham maszyny, jestem wyczulona na dźwięk jej pracy, jeśli czuję, że szycie idzie ciężej - zmieniam ustawienia. Tym sposobem wszystkie moje janomki i paffiki czują się dobrze niezależnie od moich pomysłów. :)
Ha, w wieku lat 13 wymieniłam suwak w dżinsach tak, że lepiej działał niż wymieniony przed zepsuciem się i też mi nikt nie powiedział, że to trudne :)
OdpowiedzUsuńMaszyny to mają swoje zagadkowe gusta. Moja janomka żywi szczególne upodobanie do jednej nitki - ale jak szyć wszystko seledynową nicią? I jest nieśmiała: gdy zabrałam ją raz na kurs patchworkowy, to hałasowała jak traktor, co przed wystepami i po nich nie miało miejsca.
Dzięki za informacje o igłach!
Pogłaskaj swoją janomkę od cioci Aire i kuzynek janomek :)
UsuńIle by dzieci osiągnęły, gdyby częściej nie słuchały dorosłych i ich obaw... ;)))
Dzięki za info o igłach,na pewno się przyda.
OdpowiedzUsuńJa ci się nie dziwie z tym paskiem.... Nie wiem czemu, ale nie znoszę tego robić.
OdpowiedzUsuńTo Ty i tak zaszłaś znacznie dalej niż ja, albowiem moje jeansy leżą jedynie wycięte - od czterech miesięcy ;-)
OdpowiedzUsuńCo do nici dopasowanych kolorystycznie, to powiem szczerze, że się z tego wyleczyłam, usiłując wypruć czarną nitkę z dzianiny sweterkowej - masakra. Stwierdziłam, że i tak nie widać (poza ściegami podłożenia) i teraz wszytko szyję szarymi (ciemniejszymi lub jaśniejszymi w zależności od materiału). Polecam, bo to naprawdę można dostać wścieku przy pruciu idealnie dobranych.
Obawiam się, że mogę psychicznie nie dać rady zastosować nitki w innym kolorze ;] Ale pomysł jest dobry i na pewno mniej frustrujący niż uczenie się szycia bez prucia :))
UsuńOoo, też często szyję szarymi (zwłaszcza na owerloku), albo takimi "podobnymi" kolorystycznie. Nie mam warunków, żeby jeździć po nowe nici do każdego kolorku.
UsuńMuszę sprawdzić te igły Folk - jak mówisz, że bywają w Skandynawii, to może i u mnie w Norwegii będą. Do tej pory używałam Schmetz i Akrę. Ale tutaj s=wszystko jest tak drogie, że albo kupuję podczas wizyt w Polsce, albo muszę bulić. Poszukam tego Folka, dzięki!
Masz u siebie markety Coop? Tam kupowałam te igły.:) Mieli też bardzo ostre szpilki i igły do szycia ręcznego, tutaj w Polsce nie znalazłam niczego takiej jakości. Szwecja też droga :]
UsuńWłaśnie nici do owerloka. Kolejny powód, żeby go nie kupować. Przecież ja bym zwariowała z nićmi. Choć widziałam na zagranicznych blogach, że dziewczyny używają tylko czarnych i białych i nie wygląda to źle. Całkiem fajnie nawet.