Wróciłam ze Szwecji do Polski i jak zawsze zapragnęłam zmian. Niewielkich, bo czasu mam jeszcze mniej niż jesienią.
To, że tkanina może być obrazem, jest oczywiste nie od dziś. Na świecie projektanci dawno uznali, że tekstylia to idealne płaszczyzny na barwne obrazy i nie szkodzi, że mogą zostać pocięte. Czemu nie? Przecież może w ten sposób powstać nowa, interesująca kompozycja, może czasem nie do końca idealna, ale czy w dzisiejszych czasach nie jesteśmy już zmęczeni szukaniem ideałów?
Dwa lata temu włożyłam w ramki tkaninę Svena Fristedta i długo jej pozycja nie była zagrożona, jednakże od chwili kiedy ujrzałam ÄLGÖRT (projekt N Aalto/E Hagman/P Laine), wiedziałam, że ten różowo-żółty las z pokracznymi łosiami musi jakoś zaistnieć w moim domu.
Dziesięć minut roboty i pokój zrobił się weselszy. W sam raz na wiosnę. :)
Połączenie pomarańczów, różów i żółcieni darzę grzesznym uczuciem. Grzesznym, bo dla niektórych takie combo jest nieakceptowalne, trąci kiczem i powoduje niezdrowy oczopląs. Uwielbiam też moją żółtą komodę, którą wyciągnęłam z komisu za gorsze i sprowadziłam do domu nie zwracając uwagi na wymowne spojrzenia rodziny. :) Trudno, nie sprostam gustom wszystkich, ale za to Chopinowi chyba się podoba:
Czyż tkanina nie jest najbardziej wszechstronnym środkiem do upiększania życia codziennego? Po prostu - nie ma jak włókno. ;)
Fajne połączenie kolorystyczne i świetna komoda :) Sama też często zabieram do domu jakieś z pozoru dziwne rzeczy, które spotykają się z dezaprobatą otoczenia, ale przy odpowiednich dodatkach można z nich wykrzesać coś oryginalnego :)
OdpowiedzUsuń