Minął rok, odkąd wróciłam ze Szwecji, i ponad rok od uszycia trzech haftowanych poszewek, które były początkiem moich badań nad haftem przy użyciu zwykłej maszyny do szycia. Dwie z tych poszewek już pokazywałam na blogu - tutaj jest pierwsza, a tutaj druga - natomiast trzeciej długi czas nie mogłam odnaleźć w zakamarkach szafy. Znalazła się oczywiście przypadkiem i oczywiście była tam, gdzie powinna, czyli w szufladzie z bielizną pościelową. Kto by pomyślał!
A zatem końcu mam przyjemność zaprezentować Państwo ostatnią z trojaczek. Oto ona:
Technika identyczna jak w przypadku dwóch pozostałych sióstr, surówka bawełniana, zwykłe nici maszynowe i ten sam schemat, czyli podwójna ramka z okrągłym motywem w środku. Samo wnętrze okręgu postanowiłam jednak wypełnić inaczej, zbudować ze ściegów coś bardzo delikatnego, co będzie dopełnieniem zdecydowanych linii obramowań. Skorzystałam, że maszyna posiada prosty moduł programowania sekwencji ściegów i wymyśliłam coś własnego. Wygląda jak wydruk z badania encefalograficznego, zatem specjalista na pewno bezproblemowo oceni, czy projekt sprawił mi trudności. ;)
Poszewka jest chyba moją ulubioną i, jak już wiemy, ideę podobnego motywu rozwijam w innych haftowanych tworach - gdyby nie ona, możliwe, że haftowane kółeczko na torbę powstałoby o wiele później, a może nie powstałoby wcale. I chyba sama bym nie spostrzegła związku między nimi, gdybym zamieszczała prace w porządku chronologicznym - a tak widać jakiś rozwój (inna sprawa, czy w dobrą stronę). Czyli nie ma tego złego, czasem warto coś zgubić, żeby potem znaleźć i dostrzec różnicę.
A skoro odkopuję dziś starocie, dwa zdjęcia z jednego z ostatnich, zeszłorocznych, szwedzkich spacerów. Miałam już uszyte poszewki i wybrałam się z psicą, żeby je sfotografować w plenerze. Nie wiem, czemu je potem odrzuciłam i nie zdecydowałam się na publikację.
Szwedzka jesień przychodzi wcześniej niż polska i bardzo prędko robi się zimno, mokro a ciemność kradnie dni w zastraszającym tempie. Ale do surowej pogody można się przyzwyczaić. Pamiętam mój pierwszy w życiu dzień w Szwecji. Było około 15 stopni, a ja miałam na sobie dwa swetry i wciąż czułam, jak wiatr chłoszcze mnie po plecach. Od razu widać było, że jestem obcokrajowcem, bo tymczasem Szwedzi w krótkich spodenkach opalali się w parku. :) Przeżyłam mały szok kulturowy, ale po latach sama się zahartowałam i generalnie ubieram się zdecydowanie lżej niż kiedyś, co często wywołuje komentarze u znajomych. A czasem nawet strofują mnie zupełnie obcy ludzie. ;D
Jedynie do braku światła nie mogę się przyzwyczaić. Zima na północy jest straszna nie dlatego, że jest mróz, lecz dlatego, że ogromnie brakuje słońca. I naprawdę bardzo łatwo wpaść wtedy w depresję. Szwedzi radzą sobie jakoś, są popularne lampy solarne, które imitują światło słoneczne, poza tym siła przyzwyczajenia robi swoje. Przyjezdnym jednak radzę uważać.
Ech, chyba nie będzie już lata w tym roku, nawet i tutaj na blogu zawitała jesień...
Piękne i aż dziw że zwykłej maszyny wychodzą takie piękne hafty
OdpowiedzUsuńTroszkę pracy wymaga ustawienie ściegu, ale nie jest to rzecz nie do przejścia. Bardzo polecam takie zabawy. :)
UsuńO rany! Dlatego właśnie wybrałam Paragwaj! Brak słońca... w Szwecji to chyba raczej w ogóle zimowa ciemność, bo słońca chyba w całej Europie środkowej brak, szczególnie zimą.
OdpowiedzUsuńAle że dałaś radę się zahartować? Jak długo byłaś w Szwecji, że Ci się to udało? Mi nie pomogłaby najprawdopodobniej i Szwecja - zmarzluch jestem, że hej! Jak temperatura spada tutaj poniżej 20 stopni to ja się cała trzęsę...;DDD
Poduchy, wszystkie trzy, bardzo fajne! Podoba mi się Twoja technika haftu :-)
W Szwecji byłam stosunkowo krótko, uzbierają się może jakieś dwa lata, może więcej... najkrócej byłam dwa tygodnie, najdłużej 7 miesięcy. Zima może dać w kość, ale prawdę mówiąc jest paradoksalnie lżejsza do zniesienia, dlatego że powietrze jest suche; w Polsce dotkliwie odczuwam wilgoć w powietrzu i przy identycznych temperaturach jest mi zimniej. Natomiast na pocieszenie po ciężkiej szwedzkiej zimie jest szwedzkie lato, kiedy dzień kończy się o 23 a zaczyna o 3 rano. :) Można wtedy ładować akumulatory na zapas!
UsuńCieszę się, że moja technika Ci się podoba. :) Dziękuję.
O tym suchym, zimnym powietrzu mówi z zachwytem zawsze mój mąż, który był kilkakrotnie w Szwecji na wyjeździe służbowym - i potwierdza to, że jest dzięki temu "cieplej" ;-)
UsuńW Paragwaju takich długich dni nie ma nawet latem - ciemno robi się o ósmej wieczorem, a jasno około piątej rano. Zimą natomiast ciemno robi się około 17:30 - 18:00 a jasno już około szóstej rano.
Kwestia innej szerokości geograficznej (czy długość? zawsze mi się myli). Fajnie tam masz w Paragwaju, zazdroszczę! Uwielbiam podróże i chętnie bym odwiedziła Amerykę Płd. Póki co będę się grzać zimą na Twoim blogu. :)
UsuńBardzo interesujące. Wrzucaj więcej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Na pewno coś w tym stylu jeszcze się na blogu pojawi. :)
UsuńAle pomyśl: Piękna zima w Szwecji...Musi ona tak być. Chociaż z moją ciepłotą ciała byłoby jeszcze gorzej niż z Twoją: uwiez mi :P A poduchy mi się podobają ze względu na surówkę tylko. Ni epodoba mi się ten haft, zbyt oszczędny, jak haft to na całego: kolory, kolory, kolory :)
OdpowiedzUsuńOj, piękna jest zima szwedzka, jeśli rozważymy ją w kategoriach czysto estetycznych. :)
UsuńAno, wyszedł ten haft oszczędny, bo te poszewki to takie sample, sama nie wiedziałam, czego od nich chcę ;) poza tym w surowej Szwecji nijak mi nie chciało wyjść wzornicze rozpasanie ;)