środa, 24 lipca 2013

Portki ukwiecone





Kiedy w zeszłym roku w Burdzie  przeczytałam pod pewnym modelem spodni, że zalecana tkanina to batyst, zdziwiłam się. Batyst? Czy nie jest zbyt delikatny na tę część garderoby? Zbyt przezroczysty? 
A jednak okazuje się, że batystowe spodnie to jeden z lepszych wynalazków na gorące lato! Szczególnie jeśli są w kwiatki. :)

Do uszycia wybrałam tegoroczny, okładkowy model (117) z Burdy 5/2013, czyli spodnie wiązane w pasie na tasiemkę. Instrukcja przewiduje zużycie 1,60m tkaniny, ja tymczasem miałam tylko 1,10m i do tego o szerokości 1,40m (w Burdzie 1,50m) - próba zmieszczenia wszystkich części wykroju spowodowała niemalże kryzys rodzinny, ale w końcu kolektywnie z małżonkiem ustaliliśmy optymalny układ i tylko wewnętrzna część worka kieszeni nie została ułożona prawidłowo zgodnie z kierunkiem nitki. Uznałam, że małe jest prawdopodobieństwo, żeby spodnie przez to gorzej się układały, choć natura perfekcjonistki strzeliła lekkiego focha. ;) Potem już poszło gładko. Portki są bardzo łatwe do szycia i nie przychodzi mi do głowy nic, co mogłoby w nich sprawić trudność, mają luźny krój i nie wymagają mocnego dopasowania. Jedyna modyfikacja, jaką wprowadziłam, to dodanie tunelu na gumkę oprócz tasiemki w pasie w ramach dodatkowego zabezpieczenia.

Gotowe nieodparcie kojarzą mi się z piżamą:




Małżonek skrytykował kolor więzadła, uznał, że czarny jest zbyt ponury jak na letnie spodnie. Nie wiedział, że planuję podwinięcie nogawek z użyciem tej samej taśmy:




Spodnie w praktyce okazały się świetne! Gorąco polecam ten model. I użycie batystu tudzież innego cienkiego płócienka.




Kokardka w pasie pozytywnie się wyróżnia z kwiecistego tła. 



 


Wspominałam ostatnio, że miałam stresujące dni? Dziś mogę już ogłosić, że sprawy potoczyły się po mojej myśli i od października wracam do szkoły i kontynuuję karierę naukową w temacie włókiennictwa. Przez kilka lat wolałam prowadzić firmę i podróżować, ale w końcu zatęskniłam za akademicką atmosferą, mój macierzysty wydział ma w sobie to coś, co sprawia, że jednak nie mogę bez niego żyć. Bo czy może być coś fajniejszego niż bawienie się tekstyliami? ;)))


wtorek, 9 lipca 2013

Muslin, czyli będzie koszulinka!





Taaak... miało być niewymagające szycie bez zbędnego kombinowania? 

Model 14 z Anny Mody na Szycie to bardzo prosta sukienka - składa się z trzech części! Jedyna trudność polega na dopasowaniu zaszewek gorsowych do figury.W tej sukience oryginalnie zaszewki są na tyle płaskie, że w bardzo małym stopniu oddają przestrzenność kobiecego ciała, a to skutkuje odstawaniem materiału pod pachą. Dlatego jeśli nie chcemy chwalić się bielizną na wierzchu, trzeba odrobinę przemodelować wykrój - skrócić linię pachy i pogłębić zaszewki. Następnie owe nieszczęsne zaszewki warto podnieść, czyli przesunąć ich szczyty o jakieś 5 cm (!!!), bo inaczej będą dziobować w okolicy pasa. O czymś zapomniałam? Aha - trzeba je jeszcze przedłużyć, żeby kończyły się tam, gdzie powinny, czyli około 2 cm od najwyższego punktu biustu.
Jakie to proste!

Tak proste, że mój mózg prędko wrócił z należnego mu wakacjowania i zarządził szycie modelu próbnego. 
Aire się zbuntowała i choć zagraniczne koleżanki twierdzą, że nie istnieje coś takiego jak wearable muslin, uparła się, że model próbny wykończy i będzie w nim chodzić. Aire potrzebuje prędkich efektów, najlepiej na wczoraj, bo zeszły tydzień był wprawdzie stresujący, ale ten zaczął się jeszcze gorzej. :(


 Na zdjęciu widać ślady po poprawianiu położenia zaszewek.


Ramiączka są naprawdę słodkie i całość wychodzi słodko romantycznie, co zauważyłam przy robieniu zdjęć. Tkanina to surówka bawełniana, nie jest czysto biała i ma gdzieniegdzie ciemne kropki - nieźle konweniuje ze słomą i roślinkami!




I tym sposobem szykuje się koszulinka na łąkę. Ech, wakacje. :)


P.S. Chciałam dodać, że zdecydowałam się wstępnie na szycie sukienki z wiskozy błękitnej w ogniste kwiaty, ale kiedy ją rozłożyłam, dotarło do mnie, że do niej potrzeba podszewki! A ja nie mam odpowiedniej i nawet nie wiem, jaka powinna być. Typowe podszewki są za sztywne. Co robić?


sobota, 6 lipca 2013

Sobota pracująca



Ostatni tydzień pełen był zdarzeń, przemierzyłam w interesach połowę Łodzi i chyba jedynie wygodnemu obuwiu (klapkom z Carrefoura za okrągłą dyszkę;)) zawdzięczam fakt, że dziś, w sobotnie popołudnie, nie leżę bezwładnie na kanapie, ale wciąż kręcę się po mieszkaniu i próbuję ogarniać większe i mniejsze sprawy. Lipiec okazuje się miesiącem kiełkowania nowych szalonych planów, które jeśli wejdą w życie, na pewno w pewien sposób odcisną swoje piętno na blogu. Ale na pewno w sposób pozytywny! Tymczasem jednak, w małej przerwie między poważnymi decyzjami, mam ogromną ochotę po prostu coś uszyć. Coś prostego, co będzie adekwatne do panujących upałów i niewymagające myślenia w szyciu - albowiem mój mózg uznał, że myśleć mu się nie chce, bo jeszcze się w życiu nagłówkuje. ;)))
Znów wzięłam na warsztat wykroje Anny Mody na Szycie, gdyż wydają się właśnie takie relaksujące - a poniższe sukienki wyglądają, że podczas ich szycia można nawet uciąć sobie drzemkę. Oczywiście żartuję, jednak kiedy przeczytałam w instrukcji, że z tył jest zmarszczony na gumce, wiedziałam, że jedyna potencjalna trudność - dopasowanie do figury - przestaje być zupełnie problemem.


Najciekawszy wydaje się model 14 ze względu na oryginalną  formę ramiączek.


Z czeluści szafy wyciągnęłam przejrzyste, wiskozowe żorżety. Pierwsza - półnagie panie wśród róż na czekoladowym tle - jest dosyć ekstrawagancka. Szczególnie jeśli człowiek planuje ubrać się w taką sukienkę na spotkanie z bardzo poważnym gronem naukowców. Z drugiej strony akurat oni powinni docenić takie ciut szalone wzornictwo! ;D Dodatkowym atutem jest fakt, że w czekoladowym brązie jest mi całkiem do twarzy. Minus - prawdopodobnie tkaniny jest za mało o 20cm.


Modelki wyglądają troszkę retro.


Druga wiskoza jest bombową mieszanką energetycznych barw i z pewnością nikt mnie w takiej sukience nie przeoczy. Czy to zaleta czy wada? Na pewno lepiej przed wyjściem z domu dopracować stylizację i dodatki, bo marne szanse na anonimowe przemknięcie w tłumie szaraków.
Tej tkaniny mam wystarczająca ilość.


Te kolory mają duuużo kalorii!





Którą wybrać?  A może uszyć dwie sukienki? Tak nieambitnie wykorzystać wykrój dwa razy i nie bawić się w przekraczanie kolejnych krawieckich granic w kolejnym modelu z miliardem szczypanek, zaszewek i baskinką na dodatek. :) Mój wewnętrzny leniwiec jest na tak!

Przy okazji - chciałam się pochwalić piękną ceratką z Jyska. Już leży na stole i pracuje jako tło do zdjęć. Szkoda, że nie mam podobnej tkaniny. :)





wtorek, 2 lipca 2013

Czarna dama z akcentem kolorystycznym



Wykończyłam drugą z haftowanych na okrągło toreb i postanowiłam przetestować ją na sobie.W końcu nie można wypuszczać produktu bez sprawdzenia, czy działa, każdy inżynier to powie. ;) Zapakowałam w nią kilka grubych ksiąg, telefon, portfel i ruszyłam w miasto.


Focia z komórecką ;) (fot. Marta Skowrońska)


Spódnicę kloszową pokazywałam niedawno na blogu. (fot. Marta Skowrońska)


Wrażenia?
  • bardzo przyjemna i wygodna w noszeniu dzięki dość szerokim uchwytom;
  • jednakowoż uchwyty mogłyby być krótsze, choć teraz specjalnie nie przeszkadzają;
  • nikt zupełnie nie zwrócił na nią uwagi, ale moje ego jakoś to przeżyło;
  • bardzo brakuje w środku kieszonki na telefon i dokumenty - komórka uparcie chciała migrować na samo dno i obawiałam się stłuczenia wyświetlacza;
  • wypchanie jej po brzegi nie deformuje za bardzo kształtu, więc minimum estetyki jest zachowane;
  • do podróży zatłoczonymi środkami komunikacji miejskiej bezpieczniej byłoby mieć torbę z zapięciem na suwak, choć otwór nie jest na tyle szeroki, żeby nie dało się go kontrolować.
A poza tym jestem zadowolona. :)





poniedziałek, 1 lipca 2013

Była sobie torebunia





Pierwsza torebka z serii z okrągłymi emblematami dostała wykończenie w ciągu jednej niedzielnej godziny, albowiem zapadła decyzja, że pojedzie w roli prezentu na imieniny Emilki. Emilka to siostra mojego męża i bardzo fajna dziewczyna, więc pomyślałam, że nie wyrzuci mnie z imprezy na widok takiego daru. ;) Skądinad wiem, że choć stereotyp jest taki, że własnoręcznie wykonany prezent jest najlepszy, to jednak nie każdy tak samo zachwyca się rękodziełem, a czasem wręcz go nie znosi. Być może jest to wina samych rękodzielniczek - choć o gustach podobno się nie dyskutuje, bo każdemu podoba się co innego, to już o staranności wykonania tak. Ostatnio na kiermaszu widziałam torby z tak paskudnymi, krzywymi stębnowaniami, że zastanawia mnie, jakim cudem ktokolwiek wypuścił je z pracowni, nie mówiąc już o żądaniu za nie pieniędzy... Czy chciałabym używać takich toreb? Nie. I nie chodzi o to, żeby odległości mają być mierzone suwmiarką z czujnikiem laserowym, pewnie wystarczyłoby częściej zaprzyjaźniać się z żelazkiem i szpilkami lub zainwestować w stopkę krawędziową (stopkę, która dzięki prowadnikowi umożliwia szycie w równej odległości od brzegu lub innej linii odniesienia). To wspaniałe, że rękodzielnictwo się rozwija i kibicuję każdemu, kto chce tworzyć coś samodzielnie. Ale szycie dla innych to już większa odpowiedzialność i wymaga skupienia na drobiazgach.

Dlatego, nie chcąc wyjść na hipokrytkę, starałam się bardzo, żeby moja torba była jak najlepiej wykonana. Większość widocznych szwów szyłam na sposób francuski ze względu na brak podszewki, podobnie hafty powstały jako aplikacja, żeby w środku nie było widocznego wyklejenia flizeliną. Uchwyty zrobiłam z bawełnianej taśmy - na zdjęciu widać inny odcień czerni, w rzeczywistości różnicy nie widać.

Całość uszyłam na Janome Horizon MC8900QCP, cały czas sprawdzam, ile wart był ten zakup. 


Odszycie brzegu dwukrotnie przestębnowane.


Prostokątne dno.





Bardzo lubię zaokrąglone motywy, lubię też symetrię. Koło naszyte centralnie na torbę spełnia moje estetyczne wymagania całkowicie. Pstrokate kolory mocno wybijają się z czarnego tła.Teoretycznie nie pasują do siebie, ale jednak pasują. ;) I tworzą ciut folkowy nastrój.


Uchwyty przeszyte na krzyż w celu wzmocnienia i dla ozdoby. Ekhem, tak, wyszły troszeczkę nierówno. :D





Prezent się spodobał. Druga z mężowskich sióstr przypomniała, że w lipcu też ma imieniny. ;) I że przyda jej się torba do pracy. Hmmm. :)