Rozanielenie to taki stan, kiedy człowiek po skończeniu pracy i odespaniu stresów ma poczucie, że jednak zrobił coś dobrego. :)
No tak, jestem całkiem zadowolona z nowej spódnicy. Wykończenie nie stanowiło żadnej trudności - podszywanie dołu lamówką jest bajecznie proste a pasek - po tylu uszytych spódnicach w ciągu całego życia - to już czysta formalność.
Wybrałam się dziś na minirandkę z małżonkiem i zdjęcia powstały spontanicznie, żadnego specjalistycznego sprzętu przy sobie nie miałam, więc jakość ledwie akceptowalna.
Oto dzieło na swej autorce:
W wielu miejscach w internecie toczą się dyskusje na temat technik konstrukcji i szycia spódnic z koła (również i u mnie) i często odnoszą się do konstrukcji z książek Zofii Hanus. Jest ona inna niż ta, którą ja stosuję - pani Hanus nie korzysta bezpośrednio ze wzoru na obwód koła do wyrysowania talii jak ja, ale koniec końców promień do wyrysowania linii talii jest praktycznie identyczny. Jeśli ktoś nie chce się bawić w wyższą ;) matematykę, to spokojnie może korzystać z książki. Jednak mam jedno zastrzeżenie do konstrukcji dołu spódnicy i chciałabym na ten punkt uczulić fanki fasonu kloszowego. Otóż pani Hanus zaleca, aby na linii gdzie będzie biec pełny skos tkaniny, skrócić formę o 2cm, ponieważ tkanina na skosie ma tendencje do wydłużania i przez to dolny brzeg może wyjść nierówno. Jest to oczywiście prawda - ale nie tyczy się to wszystkich tkanin. Dodatek lycry na 99% zapobiegnie wyciąganiu tkaniny, oczywiście jeśli jej uprzednio nie zniszczymy gorącym żelazkiem (lycra nie lubi wysokich temperatur!). Często też tkaniny i bez lycry trzymają fason, tak jak moja czerwona spódnica, która ma w składzie czystą bawełnę i po ponad roku i kilkunastu praniach nadal nie wymaga korekty. Wiele też zależy od kształtu bioder, dlatego warto przed chwyceniem za nożyczki przymierzyć spódnicę przed lustrem a najlepiej zostawić ją na noc.
Dzisiejsza bohaterka również obyła się pod podcinania i, jak widać, wszystko leży tak, jak powinno (poza tym, że modelka stoi krzywo;)).
Fragment wykończenia. Widać tylny szew, jest rozprasowany, bo wyżej wszyty jest suwak. Tak jak wspominałam w poprzedniej notce, całość szyłam bez użycia zygzaka. Widac również, że podwinięcie szwu nie jest równe :P
Całość:)
Myślę, że spódnicy przyda się halka typu petticoat, ale okrutnie nie chce mi się takiej szyć. Jednakże gotowe halki tego typu niezbyt mnie zachwycają, więc jestem w kropce. :) Co tu zrobić, żeby się nie narobić?
Oooo jaka jesteś ładna :), spódniczka bardzo fajna, ładnie się układa.
OdpowiedzUsuńPiękna spódnica i bardzo dobrze w niej wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńWyszła ekstra i ślicznie w niej wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale na początku przeczytałam tytuł jako rozżalenie:). Jedna z moich sukienek nie ma pełnej halki tylko częściową, jest to jakieś rozwiązanie, aczkolwiek nie mam pojęcia czy uszycie jest łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńJeśli nie znajdę gotowej halki, to trzeba będzie zakasać rękawy i przysiąść do szycia, trudno :) Chodzi mi po głowie czarna organza wykończona satynową taśmą...
UsuńBardzo ładną jesteś :) a spódnica bardzo mi się podoba :) zapraszam na konkurs do mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za komplementa :)
OdpowiedzUsuńWyglądasz prześlicznie!
OdpowiedzUsuńAż z tego wszystkiego wygooglałam sobie co to jest ten petticoat:) Ładnie wyglądasz, spódnica super! Mi się niedawno zdarzyło uszyć pierwszą spódnicę z koła i z 10cm musiałam ciachnąć bo ja nie mam oka do takich rzeczy i ciągle było za krzywo:P Też bym się wybrała na randkę, ehh:P
OdpowiedzUsuńJa też nie mam oka do krzywości. Biedzę się nad papierowymi formami, bo wiem, że jeśli nie utnę równo za pierwszym razem, to potem poprawki doprowadzą mnie do szału :D
UsuńRandki są fajne:)
Bardzo ładne są te bezzygzakowe szwy. Też bym halkę chciała, ale odkładam i sobie tłumaczę, że latem to tylko goręcej będzie. Ale przecież w przylegającej spódnicy nie będzie wcale chłodniej:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, też mi to chodzi po głowie. Główkuję nad jakimś oddychającym materiałem, ale jak na razie żadnych konstruktywnych wniosków. W sumie - w upały 30-stopniowe to każde ubranie przeszkadza, więc może halka i tak nie sprawiłaby różnicy?
UsuńTyle miłych słów tu czytam, że niedługo przebiję nosem sufit ;) Dzięki raz jeszcze!!!
OdpowiedzUsuń