Czasem śmieję się z siebie, że mam okresy, w których dominuje jeden kolor, zupełnie jak Picasso. ;) Miałam już czas niebieskości (a jakże!), zieleni, fioletów oraz oczywiście, jak większość nastolatek, czerni. A teraz najwyraźniej przyszedł czas na czerwień. :) I na kolejny szyty własnoręcznie (własnomaszynowo) ciuch.
W Szwecji rowery są bardzo popularnym środkiem lokomocji. Jest to najprostszy, najtańszy i jednocześnie najzdrowszy sposób na przemieszczanie się w mieście. Infrastruktura również temu sprzyja - wszędzie są wygodne ścieżki rowerowe i specjalne rowerowe parkingi. Często też, między innymi w ścisłym centrum, rowery mają pierwszeństwo przed samochodami. Niejednokrotnie byłam świadkiem, jak Szwed lub Szwedka pedałują środkiem ulicy a auta posłusznie wloką się z tyłu. I żaden z nich nawet nie zatrąbi!
W co się ubrać, kiedy chce się pojechać rowerem na kawę do centrum? Najprościej wskoczyć w spodnie lub legginsy - tak zazwyczaj noszą się Szwedki. Ale ile można latać w portkach. :) Wymyśliłam zatem sukienkę na rower. Z czerwonej dzianiny przywiezionej z Polski.
Sukienka miała być prosta, wygodna, nie krępująca ruchów, nie za szeroka, ale też nie za wąska - taka, żeby nie powodowała poczucia dyskomfortu przy wsiadaniu na rower lub przy mocniejszych podmuchach wiatru. I koniecznie musiała mieć kieszenie. Kieszenie to cudowny wynalazek ludzkości. :)
I taka dokładnie jest!
Przy konstrukcji posiłkowałam się wykrojem topu 131 z Burdy 6/2012, ale tak naprawdę tylko ramiączka pozostały niezmienione. Cała reszta, zaszewki gorsowe, talia i cały dół są efektem mojej własnej inwencji. Chodziło głównie o to, żeby sukienka nie przybrała kształtu worka, tylko spływała w dół lekko zaznaczając figurę.
Szyłam oczywiście na maszynie - jak wiadomo, oddałam owerloka do sklepu i muszę powiedzieć, że podczas tworzenia tej sukienki (przypominam, że jest z dzianiny) ani razu za nim nie zatęskniłam. Moja nowa maszyna ma naprawdę dobre (czytaj funkcjonalne) ściegi owerlokowe i rewelacyjnie wyważone pokrętło docisku stopki - nie potrzeba wiele wysiłku, żeby otrzymać równy, mocno elastyczny i jednocześnie estetyczny szew. Za to nici ze szpulki znikają w mgnieniu oka! ;) A ponieważ nici kupowałam tutaj - wyszło na to, że stały się najdroższym elementem projektu: koszt tkaniny w przybliżeniu to 3-4zł, koszt nici prawie 30zł. Tak, naprawdę czas przestać narzekać na polskie ceny...
![]() |
Górny brzeg sukienki nie może się rozciagać (w równej mierze co ramiączka "trzyma" konstrukcję), zatem podszyty jest paskiem bawelnianego płótna. |
Sukienka zaliczyła już swoją pierwszą jazdę rowerem, ale sesja zdjęciowa powstała w miejscu, do którego musiałam dojechać autem - w pięknym miasteczku Söderköping. W centrach wielu szwedzkich prowincjonalnych miast są takie cukierkowe domy:
Jak się okazuje, sukienka pasuje równiez na wycieczki bliższe i dalsze a także na spacery z psem! I na dodatek wzbudza zainteresowanie, wciąż łapię na sobie czyjś wzrok. Cóż, skoro to wzrok przystojnego blondyna, to nie ma się czym martwić. Prawda? ;)