piątek, 1 czerwca 2012

Bye bye Silvercrest



Dziś zakończyła się moja randka z owerlokiem Silvercrest. Pożegnaliśmy się dość chłodno, ta miłość nie miała szans przetrwać. ;)

To był trudny związek.
Szyłam na nim naprawdę sporadycznie i absolutnie nie forsowałam. Jednak wciąż zawodził. Nieustanny problem z naprężeniem nici powodował opóźnienia w zaplanowanej pracy i koniec końców sprawiał, że szybko wyciągałam zwykłą maszynę do szycia i choć nie dysponuję w niej prawdziwym ściegiem owerlokowym, to jednak zawsze mogę liczyć na jej niezawodność a także cichą, gładką pracę.

Igły dołączone do zestawu połamały się w tempie ekspresowym - z litości pominę ich markę;) Dawno nie widziałam igieł z tak kruchej stali. (Tak poza tym ostatnią igłę złamałam z 15 lat temu, ja naprawdę szyję delikatnie i z uwagą, by nie zniszczyć maszyny)
Zamontowałam igły Schmetz, było znacznie lepiej, ale w pewnym momencie lewa igła przestała łapać ścieg. Dlaczego? Ani ja, ani mój mąż nie rozwiązaliśmy tej zagadki, choć czytaliśmy pilnie instrukcję i tysiąckrotnie nawlekaliśmy od nowa wszystkie nici.

Pewnego dnia okazało się, że nie działają ściegi rolujące. ŻADEN. Dlaczego? Nie wiadomo. Możliwe, że jakiś mechanizm się przestawił - ale jakim cudem? Od złamania igły?

W końcu naprężenie zółtej nici (czyli dolnego chwytacza) po raz kolejny przestało reagować. To było dziś i doszłam do wniosku, że dość tego dobrego - niech się martwi tym wszystkim producent, bo niedługo zabraknie podziałki na pokrętle a ścieg nadal będzie nierówny.

Spakowałam ustrojstwo, wzięłam teścia i pojechałam do Lidla. A tam - o nic nie pytali, po prostu oddali pieniądze.  Nie przyszło mi na myśl, żeby domagać się najpierw naprawy.

  Cóż - w recenzji owerloka swego czasu pisałam, że być może warto go kupić pomimo pewnych wad. Hmmm - ponoć po naprawie może działać bezawaryjnie. Pani w Lidlu jednakowoż wspomniała, że naprawa może trwać pół roku. Czy gra warta świeczki? Pozostaje powtórzyć za recenzją - czasem koszt niemarketowego owerloka (jak chociażby Merrylocka) jest nie do przejścia, więc jedyne, co mogę doradzić, to po zakupie silvercresta uzbroić się w cierpliwość i pozytywne myślenie, bo jest ogromna szansa, że pójdzie prędzej czy później do serwisu.

A moja prywatna refleksja jest taka - nigdy więcej budżetowych maszyn. Szkoda mojego czasu. Nie czuję złości, bo odzyskałam pieniądze - jednak trochę żal, że w tym przypadku termin "tanie maszyny też są dobre" okazał się troszkę naciągany. Tanie maszyny bywają również (niestety) bardzo złe.




8 komentarzy :

  1. Ja również miałam owerlocka no name za 169zł i był do bani. Tydzień temu wyposażyłam się po namowie męża w Merrylocka i jestem póki co bardzo zadowolona. Uszyłam na nim sukienkę i spódniczkę z baskinką póki co. No ale spora różnica ceny robi swoje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie przejrzałam Twój drugi blog o Łodzi, a ja z Chojen jestem. Jak miło poczytać i popatrzeć na znajomą okolicę z innej perspektywy :) Bardzo fajny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też go mam, a raczej zaczynam go rozpracowywać, to ogólnie mój pierwszy over i póki co szyje, nawet dośc cicho co jest dla mnie ważne i ....czas pokaże kiedy pierwsza igła pójdzie, jak by coś się działo to mam upatrzoną nastepną.

    OdpowiedzUsuń
  4. No prosze, slyszalam rozne opinie o overloku z lidla, glownie ze sa z nim problemy. Ja mam zwykla stebnowke z Lidla, Silverke i poki co szyje jak natchniona, odpukac w niemalowane::)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój też się niestety zepsuł (rączka opuszczająca stopkę przestała działać, przełącznik na ścieg rulonowy sam się przesuwał, igły nie łapały ściegu). Oddałam go do reklamacji. Naprawa ma potrwać 2-3 tygodnie.
    Na razie nie zamierzam z niego rezygnować, bo na innego overlocka mnie niestety nie stać.

    Co ciekawe, zwykła silvercrestowa maszyna działa mi bez zarzutów, a ostro ją eksploatuję od trzech lat.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że się nie skusiłem... to zbieram dalej na coś innego :) Dzięki za info

    OdpowiedzUsuń
  7. @Dolores - następnym razem wezmę pod uwagę Merrylocka :) Jaki ten net mały, miło spotkać sąsiadkę!!

    @Monika Magdalena - trzymam kciuki, żeby Twój egzemplarz sprawował się dobrze :)

    @Minika - wychodzi na to, że maszyny do szycia z Lidla mają się lepiej niż owerloki, choć czytałam narzekania i na nie, ale zdecydowanie rzadziej.

    @Marchewkowa - gdyby nie zaproponowano mi od razu zwrotu pieniędzy, to też bym przystała na naprawę. Choć pół roku czekania to trochę długo. ;)

    @Bartas De - Cieszę się, że moje doświadczenie mogło się przydać. :)

    Ja na razie odkładam na bok plany zakupu nowego owerloka. Przez chwilę zastanawiałam się nad zakupem używanego od Husqvarny, ale dałam sobie spokój. Na razie polubiłam szwy francuskie - więcej z nimi roboty, ale prezentują się super, szczególnie na podszewkach spódnic. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nie chciałam zwrotu pieniędzy. Zdecydowanie wolę naprawę, bo bez overlocka byłoby kiepsko.
    Co do tego pół roku, to ktoś chyba zażartował. Mnie powiedziano, że będę czekać na przyjęcie reklamacji kilka godzin. Czekałam 30 sekund :P.
    Na naprawę lub wymianę mają na 21 dni roboczych, ale zwykle szybciej im to idzie.

    OdpowiedzUsuń