poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Co się robi w Łodzi



Dostałam informację o nowej inicjatywie na mapie kulturalnej miasta.
"Robi się w Łodzi" to cykliczne kiermasze organizowane w każdą ostatnia sobotę miesiąca. Co można na nich zobaczyć? Przede wszystkim nasze łódzkie rękodzieło wszelkiego rodzaju - tekstylia, biżuterię i akcesoria; rzeczy, na które zazwyczaj ciężko trafić w zwykłym sklepie i które najczęściej podziwiamy w internecie. Od marca możemy już zapoznawać się z nimi na żywo przy okazji spaceru na Piotrkowskiej - impreza odbywa się pod numerem 138/140.
Cóż, nie mogłam się oprzeć pokusie, wzięłam aparat i poszłam na kwietniową edycję.




Termin 28 kwietnia okazał się nie najszczęśliwszy dla wystawców - miasto wyraźnie wyludniło się z okazji długiego weekendu i oglądających było stosunkowo niewielu. Lokalizacja w głębi podwórka,  z dala od głównego traktu, również dawała małe szanse na choćby ściągnięcie przypadkowych przechodniów. Ale mimo tego ludzie przychodzili, najwidoczniej są nam potrzebne podobne imprezy.





Ale "robi sie w Łodzi" nie tylko typowe rękodzieło. Kiermasz ma na celu promowanie łódzkich inicjatyw wszelkiego rodzaju - wśród stoisk wypatrzyłam Wydawnictwo Księży Młyn specjalizujące się w tematyce łódzkiej; było studio fotograficzne Karuzela z konkursem, w którym można było wygrać sesję fotograficzną; była też oferta wegańskiego jedzenia. :) 

I było też Skandalic!
Czemu o niej wspominam? Bo stylistycznie wyróżniała się na tle wszechobecnego etno- i folkdesignu - jako jedyna prezentowała koszulki, które zaliczyłabym do street fashion.
Marka nowa i bardzo, bardzo łódzka - jak mówią sami właściciele, Michał Ciechanowski i Piotr Pazdej, projektowanie szycie i drukowanie odbywa się w Łodzi, również i dzianina pochodzi od polskiego producenta - czyż nie jest łakomym kąskiem dla przeciwników globalizacji, fanów rodzimego przemysłu, jak również lokalnych patriotów? Tym bardziej że widać na pierwszy rzut oka, że koszulki prezentują pierwszorzędną jakość - wykurczane już podczas farbowania (nie ma szans, że po praniu zmienią rozmiar), szyte nićmi typu hard, z wypukłym nadrukiem, wizulanie nie budzą zastrzeżeń.
A do tego sieją ferment prowokacyjnymi hasłami...




Are you ready to rock with disco mama? ;)






Jeśli wstydzisz się powiedzieć głośno, co myślisz, może rozważ zakup koszulki z odpowiednim hasłem. ;)



Skądinąd wiem, że koszulki to tylko początek Skandalic! zamierza skandalizować z innymi akcesoriami. Trzymam kciuki.


Czy warto przyjść na kiermasz w przyszłym miesiącu? No pewnie, czemu nie? A czy będzie kolejna relacja? Jeśli tylko znów odkryję coś nowego... ;)


Nie mogłam się oprzeć, by wrzucić na koniec fotki Piotrkowskiej naszej ukochanej. ;) Ogródki już rozkwitły na całej długości deptaka, najwyższy czas zacząć je odwiedzać!





Autorka bloga wykończona upałem popija mrożoną, miętową herbatę w ogródku Monaco Cafe.





Linki:
  • Blog poświęcony "Robi się w Łodzi' - znajdziecie tam wszystkich wystawców i kontakt do nich.
  • Facebookowy fanpage marki Skandalic! - można zajrzeć i z bliska poczytać napisy na koszulkach (nie biorę odpowiedzialności, jeśli ktoś się zniesmaczy lub obrazi, taka jest misja marki!)


piątek, 13 kwietnia 2012

Nazywam się czerwień*





W ramach utylizowania, jakby nie było, ogromnej ilości czerwonego płótna, powstały jeszcze szwedy. Model 118 z Burdy 4/2009 skopiowany kropka w kropkę - pominęłam jedynie szlufki, bo i tak nie noszę pasków.
Szycie szło źle i generalnie nie jestem zachwycona swoją robotą, za wykończenie daję sobie klasyczną tróję na szynach. :)
Za to zdjęcia wyszły hmmm, fikuśne. ;O W roli drugoplanowej nowa zdobycz mojej siostry - ręcznie haftowana poduszka, która od razu wzbudziła moją zazdrość. I złość, bo TO JA planowałam kupić taką poszewkę! Nie pierwszy raz mamy podobne pomysły a w rodzeństwie, jak wiadomo, kwestia copyrights może wywołać niezłą burzę. Na pocieszenie podusia siostry upiększy mi teraz post, o!









W sesji jak zwykle uczestniczyła Jimbo, ta psica mogłaby być celebrytką - cierpi, gdy nie jest w centrum uwagi. ;) Zatem na koniec wspólna fota:







*Tytuł postu jest właściwie tytułem książki Orhana Pamuka. Od dwóch lat planowałam ją kupić i w końcu dziś dotarła do mnie kurierem. Zaiste, realizuję swoje zamierzenia z refleksem szachisty...



środa, 11 kwietnia 2012

Spódnica półkloszowa - tipsy





Dziś w roli głównej spódnica z poprzedniego posta oraz obiecane szczegóły techniczne szycia. Uwaga, dla wprawnych, doświadczonych krawców i krawcowych treść będzie banalna - ich zapraszam do obejrzenia obrazków. ;) Post jest przeznaczony dla początkujących, którzy, o ile wiem, wpadają tutaj wysłani przez wujka Google. Na blogach często brakuje opisu prostych sztuczek szyciowych, jak również prawd oczywistych, które zaawansowani ignorują, bo zwyczajnie zapomnieli, że mogą sprawiać kłopot.

Projekt
Do uszycia spódnicy wybrałam grubsze bawełniane płótno z wyglądu i sposobu układania troszkę podobne do lnu. Zazwyczaj do ubrań skrojonych ze skosu poleca się miękko układające się, cienkie tkaniny; moja - jest ciężka ale luźno tkana, dlatego uznałam, że też będzie się nadawać a jej sztywność doda na dole trochę objętości (efekt bez usztywniającej halki). Spódnica nie miała być elegancka, jej przeznaczeniem jest chodzić na spacery z psem lub tłoczyć się w tramwaju w drodze do antykwariatu. ;)


Wykrój
To typowa spódnica półkloszowa, czyli uszyta z połowy koła. Do zrobienia szablonu niezbędny jest papier, ołówek, cyrkiel i centymetr krawiecki. Oraz znajomość wzoru na obwód koła:

T = 2Π r

gdzie:
T - obwód koła, będący jednocześnie obwodem talii
Π - stała równa 3,14
r - promień koła

Żeby wykreślić okrąg/linię talii dokonujemy przekształcenia wzoru, by obliczyć niezbędny nam promień:

r = T/2Π r

Powyższy wzór daje nam wartość promienia do wyrysowania spódnicy z pełnego koła, ale ponieważ my chcemy półklosz, to liczymy dalej. Obwód talii ma być połową koła, zatem przekształcamy wzór podstawowy:

T = 1/2 · 2Π r = Π r

zatem promień r będzie wynosił

r = T/Π

Aby obliczyć promień do zakreślenia dołu spódnicy dodajemy r(talii) oraz długość spódnicy (u mnie ok 65cm)

Uff, najgorsze za nami. :) Pozostaje wyrysować szablon na papierze i wyciąć. Wystarcza narysować ćwiartkę koła, poczynając od wierzchołka kąta prostego, czyli najprościej rogu papieru. Mamy papierową formnę będącą 1/2 spódnicy.

(Na marginesie: przekształcając wzór można łatwo obliczyć promień dla spódnicy z dowolnego wycinka koła, wystarczy do wzoru T = 1/2 · 2Π r podstawić odpowiedni ułamek).


Krojenie
Składamy tkaninę na pół wzdłuż wątku. Przykładamy formę jednym bokiem do linii złożenia - dzięki temu będziemy mieć tylko jeden szew z tyłu. Oczywiście można zaplanować dwa szwy odsuwając formę od linii złożenia, pamiętać należy jedynie, że jeden z boków formy zawsze musi być równoległy do wątku, zaś drugi do osnowy.


Szycie
Jest naprawdę proste. :) Szwy idą po linii wątku (lub wątku i osnowy), więc nic się nie wyciąga, dzięki temu wszycie suwaka nie nastręcza trudności. Za to talię warto zabezpieczyć fastrygą lub luźno ustawioną stębnówką, inaczej będzie się wyciągać i nagle przy przymiarce okaże się, że schudliśmy (pewnie od tych obliczeń). Wszywamy pasek, obrębiamy dół, spódnica gotowa!


Wykończenie dołu
Bywa trudne. Lekkie, zwiewne tkaniny można wykończyć owerlokiem. Jeśli fantazja tak dyktuje, można wykończyć lamówką (np. w kontrastowym kolorze). Można w akcie masochizmu próbować zwyczajnie podwinąć i kląć na marszczenia. ;) Do mojej spódnicy skroiłam osobne odszycie, bo mimo ogólnej masy tkaniny spódnica miała zbyt lekki dół i nie układała się tak, jak chciałam. Odszycie szerokości 10cm dodało jej niezbędnego ciężaru. Przestębnowałam je, choć można użyć ściegu krytego.





Od jakiegoś czasu nie bawię się w dziurki i guziki tylko przyszywam haftki odzieżowe (takie jak w męskich spodniach). Staram się nie zahaczyć igłą o górną warstwę paska, dzięki czemu uzyskuję estetyczne i trochę minimalistyczne wykończenie.




Na koniec ogólne rady dotyczące szycia ze skosu:
"Aby uniknąć zniekształcenia tkaniny, pracuj na dużej płaskiej powierzchni. (...) zamiast przypinać, raczej dociskaj czymś szablony do tkaniny. Wykonując pionowe szwy, podążaj za siłą ciężkości i szyj od dekoltu do obrębu. Szwy poziome i przy dekolcie [lub w talii - przyp. Aire] rozpoczynaj w środku i posuwaj się ku bokom. Cięte ze skosu brzegi się nie strzępią, za to rozluźniają i wydłużają, musisz więc zostawić szerszy zapas na szwy. Wykonując je, lekko naciągnij tkaninę - wróci do pierwotnej formy po uprasowaniu. Aby uniknąć zmarszczek, zaprasuj każdy szew w tym samym kierunku, w którym szyłeś. Lepiej rozprasować szwy nieobrębione (lub nieobszyte) - można wykończyć je potem. Łączenie materiału ciętego ze skosu i ciętego wzdłuż nitki może dać interesujące efekty, ale musisz pracować na manekinie, by sprawdzić sposób opadania tkaniny. Łącząc brzeg cięty ze skosu z prostym, szyj trzymając brzeg z prostą nitką na wierzchu: stopka maszyny lepiej dopasuje skos do prostego." (Sue Jenkyn Jones "Moda. Projektowanie"




niedziela, 8 kwietnia 2012

Na zielonej trawie wszystkie kwiatki rosną



Tę starą prawdę wyjawiła mi kilka lat temu sprzedawczyni z ulicznego straganu z okularami przeciwsłonecznymi na kaliskim rynku. :) Nie mogłam się oprzeć kompulsywnej potrzebie wydania pieniędzy ;), ale obawiałam się zakupu pary w kolorze szmaragdu, która teoretycznie nie bardzo miała mi pasować do ówczesnych ubrań. Jednakże dałam się przekonać, bo rada o trawce i kwiatkach wydała mi się twórcza - czasem najciężej zauważyć najprostsze rzeczy a przecież nawet najwięksi projektanci lubią kopiować naturę. :)

Uszyłam ostatnio prostą spódnicę z połowy koła. Spódnice to część garderoby, której niedobór odczuwam niezależnie od posiadanej liczby. :) Udało mi się kupić w olbrzymich ilościach i za pół darmo (39zł za 12 metrów!) grube płótno i postanowiłam nie oszczędzać na nim. Spódnice kloszowe i półkloszowe zjadają o wiele więcej tkaniny niż krojone prosto, ale za to zupełnie inaczej się układają, ładnie opływają figurę i są niesamowicie proste do uszycia. Ale o szczegółach napiszę innym razem, bo dziś mam świeżutkie zdjęcia poglądowe. :)

Nie miałam pomysłu na sesję do posta, gdy wpadł mi w oko stół w kuchni z wyłożonymi warzywami.



Kiedy patrzę na zdjęcie, przypominają mi się podstawy plastyki - mamy tu kompozycję kolorów podstawowych (czerwień, zieleń) i pochodnych (pomarańcz i fiolet). Pewnie dlatego mimo pozornej pstrokacizny całość sprawia wrażenie harmonii. Nie jest też nudno, bo jeden z kolorów - fioletowy z torebki foliowej - jest wyraźnie rozbielony i odrobinę przełamuje intensywność reszty barw. Wielcy nieobecni - żółcień i niebieski - kryją się w pomarańczu i owym fiolecie. Mamy komplet. Przyroda potrafi bawić się kolorem. ;)

Więc kiedy już przyszło do fotografowania czerwonej spódnicy sprawa była prosta. Z premedytacją włożyłam szafirowy sweter, natomiast zielony płaszcz noszę zawsze, zatem stylizacja jest całkiem naturalna. :) Podczas fotografowania w kadr wpakowały się kurtki przypadkowych przechodniów i rikszarz - traf chciał, że w barwach odpowiadających motywowi przewodniemu sesji. To się nazywa mieć szczęście! Całość spina neutralna szarość ulicy Piotrkowskiej. I jest nieźle.



A tu fotka z jednego z podwórek. Siostra poszalała z aparatem i ustrzeliła ładny obrazek.



Po sesji kieca wróciła na wieszak i czeka na post ze szczegółami technicznymi. :)



A ja idę jeść żurek. Wesołych Świąt!