wtorek, 24 stycznia 2012

W rytmie poloneza



Po trzynastu latach znów poszłam na studniówkę. :) Okazji było dwie: poloneza miała tańczyć ulubiona siostrzenica Karolina będąca jednocześnie moją chrześnicą. A po drugie miała go tańczyć ubrana w sukienkę mojego autorstwa. ;)

Festiwal loków i rzęs kapiących od tuszu, miny przyszłych maturzystów pełne powagi podszyte kilogramami wciąż bardziej dziecinnych niż dojrzałych emocji. Szelesty taft i koronek. Umęczony wzrok chłopaków zniewolonych węzłem specjalnie zakupionego krawata. Atmosfera studniówki przez lata nic się nie zmieniła. ;) Tylko tym razem stałam wśród rodziców - pękających z dumy - i o wiele lepiej czułam ich wzruszenie. I ich wysiłki by nie uronić przypadkiem łzy i tym samym narobić dziecku obciachu. :D



A oto Karolina i jej sukienka a'la Dior:



Chyba wszystkie założenia zostały spełnione. Efekt okupiony został kilkoma nadprogramowymi przymiarkami i setką brzydkich wyrazów, którymi rzucałam podczas szycia. Zło sprzysięgło się przeciwko mnie i każdy etap szedł jak po grudzie - ale było warto się pomęczyć.
Do błyszczącej sukienki Karolina dopasowała zamszowe szpilki. Żeby postawić kropkę nad "i" wymyśliłam pasek z kokardą, który będzie współgrał jednocześnie z połyskiem satyny i matem butów. Na zdjęciu tego dokładnie nie widać, ale kokarda jest uszyta z dwóch elementów - błyszczącego i matowego. Pasek można odpiąć i używać osobno - właściwie trochę go Karolinie zazdroszczę. ;)

Jeszcze raz Karolina, tym razem z Filipem:



I na koniec migawka:



I to już koniec. :) Dziękuję za pozwolenie na wrzucenie zdjęć. Byliście wspaniali :)


środa, 4 stycznia 2012

Studniówkowe granaty





Nowy rok, nowy projekt.
Tym razem szyję nie dla siebie lecz dla pewnej młodej damy, która za kilkanaście dni ma bardzo ważną imprezę - studniówkę. :) Historia stara jak świat, więc nie ma co się rozpisywać - w sklepach nędza, na wymarzoną kieckę nie ma co liczyć - co począć? Swoją własną sukienkę studniówkową szyłam, więc zaoferowałam się, że uszyję kolejną. Motywacja jest, bo owa młoda dama to moja chrześnica. ;)

Przy wyborze tkaniny padło na piękną satynę bawełnianą w jakże adekwatnym do okazji kolorze - szkolnym granacie. Ma być szlachetnie i bez drażniącego poliestrowego połysku, który z subtelnością bawełny nie ma zbyt wiele wspólnego.




Gniotliwość wybaczamy, zresztą i tak nie będzie zbytnio widoczna. ;)

A teraz najważniejsze, czyli generalne ustalenia co do fasonu::
  • dekolt pasujący do naszyjnika z perełek
  • dopasowana góra
  • wąskie rękawy do łokcia
  • rozkloszowany dół
  • tiulowa halka

Jednym słowem - kolejna interpretacja stylu New Look Diora. I wyglądać mniej więcej tak jak na rysunku poniżej:




Będzie dobrze? MUSI!


(W zamian za szycie zażyczyłam sobie zdjęcia gotowej sukienki na modelce. Oraz zgody na publikację. ;) Będzie co oglądać.)