niedziela, 25 grudnia 2011

Bomb-kowo!






Myślicie, że Polska nie ma żadnej dziedziny, w której przoduje na świecie i którą można się pochwalić przed znajomymi obcokrajowcami?
Mylicie się. :)
Polska jest znana z przepięknych, szklanych, wyrabianych ręcznie(!), bombek choinkowych. Gdy w większości polskich mieszkań rodacy zadowalają się (jak zwykle) plastikową chińszczyzną, gdzieś w świecie szklane bombki z Polski osiągają ceny, które niejednych wprawiłyby w zadziwienie; za najdroższe trzeba zapłacić nawet kilkaset dolarów. Kupują je sławni i bogaci - ponoć nawet Michael Jackson miał je na choince. :) Bombki doceniają również politycy - w zeszłym roku nasz prezydent Komorowski podarował bombkę samemu Barackowi Obamie. :P

Na szczęście polskie bombki są i u nas dostępne, pojawiają się nawet w hipermarketach, choć często nie są to najciekawsze modele. Zazwyczaj mamy do czynienia z okrągłymi, klasycznymi kulami, na których poziom zdobień nie jest najwyższych lotów, odwzorowania pejzażu i postaci trącą kiczem (w złym tego słowa znaczeniu). Ale zdarzają się niespodzianki, ale o tym później.

W poszukiwaniu pięknych bombek warto zatem wyjść poza molochy sklepowe i zacząć szukać Na jednym z takich kiermaszów udało mi się upolować przepiękną bombkę z wymalowaną Świętą Rodziną. Jestem nią niezmiennie zauroczona od kilku ładnych lat i drżę na myśl, że mogłaby się stłuc.



Najsłynniejszą firmą z branży ozdób choinkowych jest Komozja. Mam akurat jedną z ich bombek, udało mi się dokonać zakupu po całkiem przyzwoitej cenie i w całkiem nieoczekiwanym miejscu - na stoisku świątecznym Castoramy. :)






Prawda, jaka piękna papużka? :)

Mam nadzieję, że nie skończy się na jednej sztuce, choć rok temu budziły niepokój doniesienia o upadłości układowej firmy. Szkoda by było, gdyby zniknęli - ich produkty to prawdziwe dzieła sztuki. Póki co, nadal można upolować ich cuda.

Alternatywą do gotowych bombek są oczywiście bombki ręcznie robione - ozdabiane techniką decoupage, malowane, wyszydełkowane lub frywolitkowe. Jak zwykle, ogranicza nas w tej dziedzinie tylko wyobraźnia. :) Ja już się w to nie bawię, ale chętnie podziwiam cudze dzieła.


Linki:

Wesołych Świąt!



środa, 21 grudnia 2011

A może ludowa kiecka?




Czytałam ostatnio ciekawy wywiad z Anną Tatarkiewicz, publicystką "Polityki" i "Forum", w którym zastanawiano się, czemu wstydzimy się chłopskiego pochodzenia. Wieś jest w rodowodzie źle widziana i Polacy chętniej zmieniają się w mieszczuchów z dziada pradziada, najlepiej z przodkiem szlachcicem. ;) Jednakże z tekstu wynika, że dzisiejsze społeczeństwo to w przeważającej części potomkowie chłopów.
Czy to ma znaczenie? Człowiek przez większą część życia sam stanowi o sobie i jeśli jest wystarczająco inteligentny, miejsce urodzenia może go tylko ubogacić szerszym spojrzeniem na wiele spraw. Szlachectwo postępowania i czystość myśli nie ma dużego związku z posiadanym herbem.

Po tym krótkim wstępie chciałabym zaprezentować spódnicę, którą uszyłam ponad pół roku temu i dotąd na blogu nie pokazywałam (choć niektórzy być może już ją znają ;)). Spódnica wg wykroju Burdy 10/2010, model 117.




I wykrój i fason absolutnie prosty do szycia, więc nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić. Jedyne, co mnie zastanowiło, to polecana przez Burdę tkanina - miał być tweed i takiż kupiłam. Jednakowoż gotowa spódnica dużo odbiega od burdowej wersji, jest bardziej obfita, choć nic w wykroju nie zmieniałam. Nie szkodzi. W największe mrozy grzeje jak kołdra a moja figura wciąż toleruje optyczne pogrubianie. ;)


A czemu pokazuję ją w temacie "chłopskim"? Ano dlatego, że kilku moim znajomym skojarzyła się z ludową kiecką. :)
I mnie podczas szycia chodziły po głowie podobne wizje, choć właściwie moja spódnica z ludowością ma wspólne jedynie fason - czyli wykrój na planie prostokąta o dłuższym boku długości co najmniej 2,5 metra oraz marszczenie w pasie. Wzór na tkaninie nie jest ściśle tradycyjny, jeśli mowa o strojach oficjalnych/świątecznych - na co dzień na pewno nosiło się na wsi także kraty mniejsze i większe. Nowoczesną modyfikacją jest także brak marszczenia z przodu (widać to na zdjęciu - sprytny trik wydobywający optycznie płaski brzuch ;)) - spódnice ludowe były marszczone na całej szerokości. Kieszenie to także "nowy" pomysł.
Ale całościowe wrażenie jednak mówi samo za siebie. :) A gdy dodatkowo zaplatałam warkocz...

Szkoda, że jednak wielu ludzi odżegnuje się od ludowych nawiązań i skojarzeń. Wspominałam już kiedyś, że za granicą nawiązania do wiejskiej stylistyki nie budzą chęci ucieczki. Szwedzkie wzornictwo, tak uwielbiane przez miliony, wzięło wiele ze szwedzkiej wsi - by się przekonać wystarczy odwiedzić pierwszy z brzegu szwedzki skansen. A w (niemieckiej) Burdzie co roku ukazuje się mini kolekcja strojów inspirowanych ludowością. Wieś może być kolejnym bogatym źródłem inspiracji i gładko łączyć się z upragnioną nowoczesnością. Moja kiecka, ludowa-nie-ludowa, udanie połączyła się z kurtką pilotką. Bo w końcu inspiracja nie polega na kopiowaniu, prawda?

Dla ciekawych polecam trzytomowe "Polskie stroje ludowe" Elżbiety Piskorz-Branekowej. Jeśli ktoś myśli, że mamy jedynie łowickie pasiaki i krakowskie serdaki, to tu znajdzie mnóstwo dowodów na zaprzeczenie tej tezy. Korzystajmy z tego bogactwa i definiujmy je na nowo w swych własnych ubraniach.




Linki:

  • wspomniany wywiad z Anną Tatarkiewicz (mam nadzieję, że nie zniknie z sieci)
  • a tu dowód, jak kozacko wygląda łowicki pasiak w terenie w połączeniu ze zwykłymi dodatkami (torbą Furli, okularami D&G...)





wtorek, 6 grudnia 2011

Łódź Design 2011 - Przegląd Szkół część 2




Definicje mówią o tkaninie jako o płaskim wyrobie włókienniczym utworzonym przez układ prostopadle względem siebie przeplatanych nici osnowy i wątku. Jednakże artyści z natury skłonni do przekraczania teoretycznie nieprzekraczalnych granic już dawno od tego odeszli. Pamiętam, jak po którymś Triennale w Muzeum Włókiennictwa jedną z prac było tłuczone szkło ułożone na podłodze w kształt prostokąta. Z klasyczną definicją tkaniny miało wspólne jedynie to, że było płaskim wyrobem. ;)
Studenci z Przeglądu Szkół jeszcze nie zdobyli się na taką odwagę, choć w ich pracach widać gorączkowe poszukiwania nowych rozwiązań, twórczego wykorzystywania nieoczywistych surowców. Jednakowoż podczas oglądania prac nie opuszczało mnie uczucie pewnego znudzenia. "To już było", chciałoby się rzec.
Nie zmienia to faktu, że gorąco polecam obejrzenie kolejnych porcji zdjęć i trzymam kciuki za dalsze poczynania młodych artystów. :)


Pablo Londono Sarria
www.pablolondonosarria.com
Akademia Gerrita Rietvelda (Gerrit Rietveld Akademie), Holandia
kolekcja "Pedes in Orbis" (2011)




Shaun Samson
http://www.shaunsamson.co.uk
Central Saint Martins College w Londynie, Wielka Brytania
kolekcja wiosna/lato 2012
koce meksykańskie, wełna, bawełna, filc







Myrza de Muynck
http://www.myrzademuynck.com
Central Saint Martins College w Londynie, Wielka Brytania
kolekcja jesień/zima "Bieda de lux" (2011)



To jedna z moich ulubionych kolekcji. Standardowe w formie ubrania (dresy!) uszyte z tkanin haute couture. Noszenie takich strojów to próba wyróżnienia się przy jednoczesnej silnej potrzebie dostosowania do grupy. Podwórkowa high fashion. ;)







Helen Bullock
http://www.helenbullock.com
Central Saint Martins College w Londynie, Wielka Brytania
kolekcja jesień/zima (2011)
sitodruk, ręczny malunek, len, bawełna







Właśnie zorientowałam się, że zupełnie umknęły mi prace studentów łódzkiej ASP. Co za niedopatrzenie! A były to ciekawe, "płaskie wyroby". Okazuje się, że 600 zrobionych zdjęć to wciąż za mało, żeby wszystko rzetelnie udokumentować.

W kolejnym, ostatnim już poście z cyklu przeglądu szkół, będą meble. Bardzo fajne, więc tym bardziej zapraszam do śledzenia bloga. :)