Kontynuuję temat projektantów IKEA. Pojawiły się nowe tkaniny w ofercie sklepu, udało mi się również dotrzeć do starszych źródeł, więc w kolejnych postach będę systematycznie uzupełniać listę nazwisk. Warto je znać, bo przy okazji poznaje się szerzej skandynawskie wzornictwo, nie tylko tekstylne.
W domowych zasobach odkopałam kawałek tkaniny projektu Kristine Mandsberg, z aktualnej jej kolekcji dla szwedzkiej sieci. Trzy najnowsze wzory noszą wspólną nazwę Monalis.
Styl Katrine w przeciwieństwie do ascetyzmu Kazuyo Nomury charakteryzuje się bogactwem kreski, kształty często wyglądają jak wycięte z siatki konstrukcyjnej, inne wydają się narysowane od niechcenia i pozostawione bez wykończenia i poprawek.
Tkaniny duńskiej artystki to właściwie gotowe grafiki, które równie dobrze mogłyby pozostać na papierze i zdobić ściany. I tak się już stało - tkanina Varmt Hund z wcześniejszej serii zdobyła popularność m.in. dzięki traktowaniu jej jak obraz do zawieszenia. Jako ciekawostkę dodam, że pewne zamieszanie wywołała także jej nazwa - pisana z błędem (pewien szwedzki bloger pisał "Det är ju inget svenskt språk" - "to nie jest szwedzki język"; jednakże wybaczył błąd i tkaninę kupił i powiesił... ;))
Ja swoją różową Monalis postanowiłam jednak potraktować tradycyjnie i oto wczorajszym popołudniem powstało pięć poszewek na poduszki.
Ikeowskie bawełny nigdy nie sprawiają kłopotów w obróbce, więc szyło się prosto i szybko, otwór na poduszkę zrobiłam na zakład, więc odpadło wszywanie suwaka i zabawa z guzikami i dziurkami. Efekt zdecydowanie mnie zadowolił. To jest właśnie piękne w dobrych tkaninach (dobrych jakościowo i przede wszystkim wzorniczo) - wystarczy minimum umiejętności i najprostszy wzór by gotowe dzieło cieszyło oko. Oprócz tego, dzięki dość dużemu raportowi Monalis, w zależności gdzie przytniemy tkaninę, mamy inny deseń. Każda poszewka się różni i w sumie daje całkiem nową jakość.
Zachęcam do zabawy i szycia i na wszelki wypadek przypominam - bawełnę należy zdekatyzować przed skrojeniem, lub uwzględnić to, że po pierwszym praniu się skurczy (w przypadku Monalis kurczliwość wynosi 4% i moje doświadczenie to potwierdza). Po drugie poszewki lepiej się układają, gdy są trochę większe niż wkład (u mnie wystarczyło dodać po 1,5cm na szerokości i długości). No i oczywiście nie zapominajmy o dodatkach na szwy. ;)
A po skończonej pracy można spokojnie relaksować się na balkonie przy nieśmiertelnej kawie z mlekiem. :)
Tradycyjnie linki dla zainteresowanych:
- oczywiście strona domowa Katrine Mandsberg, z dość pokaźną galerią prac
- Varmt Hund na ścianie szwedzkiego domu (zaczynam zazdrościć, że nie kupiłam go kiedy był na wyprzedaży, gdzie można równie łatwo znaleźć tak tanią i dobrą grafikę na ścianę?)
Lubię czytać Twoje posty. Bulldog jest cudowny.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za miłe słowa. :)
OdpowiedzUsuńA poszewka, która wyszła spod ręki Autorki Tfurczego Bloga już zdobi moją sypialnię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ag.
Mam nadzieję, że się będzie dobrze użytkować :)
OdpowiedzUsuńpiękne poszewki!
OdpowiedzUsuń