czwartek, 24 marca 2011

Tack och lov för IKEA!





Dzięki Bogu, że jest IKEA. ;)


O szwedzkiej sieci napisano już wiele, przeciwnicy często zarzucają jej słabą jakość mebli i, paradoksalnie, nadmierną popularność. Jednak atrakcyjność cenowa i naprawdę dobre projekty, zarówno pod względem estetycznym jak i ergonomicznym, stawiają jej konkurencję w tyle.

A do tego jest jednym z niewielu miejsc, gdzie dobry design tekstylny jest na wyciągnięcie ręki i w cenie, która zupełnie nie jest dizajnerska. Warto się skusić na zakup - dla Ikei tworzą znane i uznane nazwiska - na przykład Anna Salander tworzy również dla duńskiej marki Kvadrat (która z kolei chwali się projektami Arne Jacobsena i Torda Boontje), duet Edholm/Ullenius współpracował m.in. z Paulem Smithem a Linda Svensson Edevint projektuje dla dużo droższego Mairo.




Poświęciłam chwilę czasu i zrobiłam minilistę ikeowskich projektantów. Nie wszyscy niestety mają strony internetowe, ale zawsze można znaleźć jakieś info. Zachęcam do klikania i lektury!


Ale to nie wszystko. :) Jakieś trzy lata temu polskie media obiegła informacja o rozpoczęciu przez IKEA współpracy z polskim Andropolem. Już w 2008 roku weszły do sklepów pierwsze produkty - tkaniny i gotowa pościel z andrychowskiej fabryki. Niestety obawiam się, że nie są oznaczane nazwiskami konkretnych projektantów (trochę szkoda), tylko opisywane "projekt IKEA of Sweden". Ja jednak dotarłam do nazwisk - za sukcesem Andropola stoją trzy panie: Ewa Wrażeń (klik!), Beata Palikot-Borowska (klik!) oraz Barbara Marks-Kapuścińska (klik!). Brawo, brawo, teraz Polska! ;D



Dla leniwych - link do działu tekstylnego na polskiej stronie IKEA.pl. Miłego oglądania. :)


środa, 2 marca 2011

Psy i włóczki



Dziś chciałabym przedstawić państwu Jimbo. :)




Jimbo to wielce charakterna, dziesięcioletnia sunia. Jest bardzo niezależnym psem, ma własne zdanie na wiele tematów i nie bierze niczego na wiarę (nowości należy obwąchiwać przed oddaniem w ręce państwa!). Lubi towarzyszyć mi we wszelkich poczynaniach - swego czasu pomagała segregować włóczki (rozwłóczenie 400-metrowego motka zajmuje dokładnie sześćdziesiąt sekund), obecnie przy krojeniu tkaniny na podłodze służy jako swoisty przycisk (nieco chybotliwy...) oraz testuje nowe dzieła (np. nurkuje w świeżo wydzierganym swetrze lub sprawdza użyteczność nowej poduszki).
W tej chwili ułożyła się wdzięcznie na nowo zakupionych Burdach. :)

Kiedy zbliża się wiosna i szanowna Jimbo zaczyna gubić sierść, wtedy, chcąc nie chcąc, przypominam sobie o włóczkach przędzonych z psiego podszerstka. :)


Kilka lat temu pojechałam pierwszy raz do Szwecji. Pierwsze, co postanowiłam zrobić, to znaleźć i kupić włóczki, które w Polsce nie były dostępne w ogóle, lub dostęp był bardzo utrudniony. Szczególnie zależało mi na jedwabnej - ale o perypetiach z tym związanych napiszę kiedy indziej. ;)
W szale poszukiwań (i męcząc się w dżungli obcego, szwedzkojęzycznego Google.se ;)) natknęłam się na małą, skromną stronę anglojęzyczną. Właścicielka owej strony reklamowała swoje usługi w przędzeniu nici z sierści ulubionego, domowego zwierzaka.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Czy chciałabym mieć sweter z własnego psa? Czy ktokolwiek by chciał? Pomysł nie przypadł mi do gustu i uznałam, że trafiłam najwidoczniej na jakąś lokalną ciekawostkę.
Jednakże psie i kocie włóczki nie są aż tak rzadkim zjawiskiem. :) W 1983 roku Stanisława Czyżkowska w książce "Tkactwo ręczne" wspomina o przędzeniu wełny z sierści pudla. Dziś w internecie roi się od witryn, na których można zamówić włóczkę z ukochanego pieska. Zasada jest prosta. Najpierw ulubieńca wyczesujemy, następnie wysyłamy zebrany podszerstek pod podany adres... i za jakiś czas otrzymujemy przesyłkę zwrotną z włóczką gotową do przerobu na sweterek lub szaliczek. Możemy również zamówić gotowy ciuszek.
Włóczka z psa ma nawet własną nazwę: "chiengora", czyli "psia angora".

Jakie zalety ma psia angora?

Daje ciepło, ponoć o wiele większe niż wełna z owcy. Nawet nietrudno w to uwierzyć, jeśli kiedykolwiek zdarzyło się nam być ogrzewanym przez psiaka. ;) Sweter z czystej chiengory nie daje się nosić zbyt długo - za bardzo grzeje! Szwedzka producentka psiej wełny Ingrid Spetz pisze:
"Vantarna kan i början kännas som om de inte värmer, men efter ett tag blir det så varmt att man måste ta av dem för att händerna är svettiga."

"Rękawiczki początkowo nie wydają się ciepłe, jednak po pewnym czasie stają się tak gorące, że trzeba je zdjąć, bo ręce są spocone"


Przy szwedzkich temperaturach spadających nierzadko grubo poniżej zera i porywistym, mroźnym wietrze, jest to mocny argument za zainwestowaniem w bardzo kudłatego psa. ;D

Inna właściwością psiej wełny jest jej puszenie. Gotowy wyrób po pewnym czasie zaczyna jakby zwiększać puszystość - miniaturowe włókienka tworzą na powierzchni delikatną warstwę niby futerka. Owo futerko dodatkowo wpływa na trzymanie ciepła.
Psia wełna jest również odporna na wilgoć, może mieć również połysk i miękkość kaszmiru. Charakteryzuje się dużą trwałością.
Do wad należy zaliczyć brak elastyczności, dlatego do wyrobów wymagających dopasowania do ciała (jak skarpetki) warto łączyć chiengorę z wełna owczą. Choć niektórzy piszą, że wystarczy dobrać odpowiedni splot dziewiarski (ściągacz?).

Oczywiście dla wielu najważniejsza będzie wartość sentymentalna. ;) Włóczka lub czapka będzie dla nich drogą i wyjątkową pamiątką po zwierzaku.

Jimbo ma bardzo gęste i miękkie futro. Choć jest małym psem, porze linienia gubi zatrważające ilości podszerstka - bywa, że trzeba odkurzać dwa razy dziennie, prócz tego dokładnie ją wyczesywać. Swetra jednak nie planuję i nie tylko dlatego, że nie umiem prząść. ;) Zainteresowani na pewno znajdą instrukcje w necie do samodzielnego wykonania.
Miłej zabawy! ;)


wtorek, 1 marca 2011

Tkaniny Strzemińskiego




W łódzkim Muzeum Sztuki mb2 na Ogrodowej zakończyła się w niedzielę retrospektywna wystawa prac Władysława Strzemińskiego "Powidoki życia". Strzemiński jest uważany za jednego z najwybitniejszych artystów polskich XX wieku - i jestem skłonna w to uwierzyć po obejrzeniu w ubiegłą sobotę jego dzieł. ;) Fantastyczne przeżycie estetyczne.
Najbardziej jest znany ze swej teorii unizmu (link rozwijający temat na końcu posta), jako twórca grafiki użytkowej (alfabet, "druk funkcjonalny", projekty okładek). Sławne są jego kompozycje, w których wykorzystuje stosunek liczb, tzw "złoty podział" - te są naprawdę warte obejrzenia, oko natychmiast wyczuwa harmonię wszystkich elementów obrazu. Jednak mnie najbardziej urzekły projekty tkanin. :) Owszem, obiło mi się o uszy, że Strzemiński działał również na tym polu, jednak zobaczenie prac było zaskoczeniem, również ze względu na ich urodę i ponadczasowość designu.
Zrobiłam zdjęcia, niestety w muzeum nie wolno używać flesha, więc jakość średnia.









Projekt poniżej został wydrukowany na jedwabiu w Doświadczalnej Pracowni Druków i Malowania na Tkaninie w Milanówku (rok 1949):




Jeszcze jeden projekt, tym razem papierowy:





I na koniec mój faworyt:




Niestety nie dotarłam do żadnych informacji, czy cokolwiek z powyższych prac trafiło do masowej produkcji, czy też raczej nie wyszło poza papier (i eksperymenty milanowskie). Wielka szkoda, że te tkaniny nie istnieją chyba nawet w powszechnej świadomości - wzornictwo po ponad 50 latach nadal zdecydowanie się broni i jest dowodem, że nie musielibyśmy sięgać poza granice kraju w poszukiwaniu pięknych materiałów...



Do poczytania: